Tego sosu nie mogło tu zabraknąć. Już wielokrotnie spotykałam go na różnych blogach wegańskich i już dawno wiedziałam, że może być rozwiązaniem na wszystko. Bo jak wiecie, używam sosu do sałatek do wszystkiego. Do dań ciepłych, zimnych lub do kanapek. Nawet do dań makaronowych lubię sobie ciapnąć. Od czasu, kiedy mleko krowie i jogurt nie mają u mnie w kuchni racji bytu, miałam niezły problem. Z mlekiem właściwe nie, bo na początku zastąpiłam je ryżowym lub owsianym, a teraz nie kupuję wcale, tylko miksuję płatki owsiane. Z jogurtem nie było jednak tak łatwo, bo w sklepie mogłam dostać jedynie sojowy, który tak średnio smakuje, nie toleruję go za dobrze, a w dodatku w składzie są takie różne, niefajne dodatki. Sos z dodatkiem jogurtu sojowego dał się zjeść, w ostateczności, ale nie powiem, abym była nim zachwycona. Tak więc ucieszyłam się, że nasion słonecznika da się ukręcić taki pyszny sos, a nawet moja druga połówka, na pytanie, jak mu smakuje, odpowiedziała: jak normalny sos. Łał – mamy rozwiązanie :-) Proporcji nie podaję dokładnych, bo właściwie nie ma do czego, po prostu wypróbujcie. Idealny dla osób z nietolerancją laktozy.
© Mariola Streim |