Moja przyjaźń z groszkiem była taka sobie. Raczej nie przepadałam. Nie przeszkadzał mi szczególnie, ale gdyby nie istniał, pewnie nie zauważyłabym tego. Potem lubiłam coraz bardziej, a teraz to już jestem jego totalną fanką! Szczególnie, kiedy naczytałam się, że ma on wiele cennych witamin i przede wszystkim wegetarianie oraz weganie powinni go często spożywać. Zabrałam się więc z projekt groszek, niestety mrożony, bo tu jakoś nigdzie nie można dostać świeżego, a u mnie w ogrodzie to raczej nic porządnego nie wyrośnie, jedynie ślimaki by się ucieszyły. Niezależnie od groszku, nurtuje mnie od dawna sprawa past do chleba. Już kilka z nich mam opracowanych, ale jednak chciałabym mieć większy wybór i całkowicie zrezygnować z kupnych, ze względu na ich nie zawsze ciekawy skład. Tak więc moje dwa życzenia połączyłam w jedno i wykombinowałam przepyszną pastę, jest w prawdzie do chleba, ale najchętniej jadłabym ją samą, łyżkami, jak kiedyś taki jeden niezdrowy krem na literę n. Spróbujcie, jestem pewna, że polubicie. Jutro będzie o pysznym chlebie do tej pasty, zapraszam.
Pasta z zielonego groszku i bulguru
ok. 150 g zielonego groszku (mrożonego lub świeżego, z puszki nie polecam)
bulgur, mniej więcej połowę objętości groszku (przed napęcznieniem)
1 łyżeczka curry
garść szczypiorku
sól
nieco oleju (nie z oliwy, bo robi się gorzki podczas miksowania, u mnie rzepakowy)
Bulgur zalać wrzątkiem. Wody wlać tylko tyle, aby przykrył powierzchnię bulguru, nie więcej. Przykryć i odstawić do napęcznienia. W międzyczasie ugotować groszek. Wodę należy najpierw doprowadzić do wrzenia, następnie dodać groszek i gotować tylko przez kilka minut. Mrożony wystarczy 5 minut, świeży pewnie jeszcze krócej. Zanim ziarnka groszku zaczną się rozpadać, jest gotowy. Odcedzić, ostudzić i wszystkie składniki zmiksować. Bulgur nie da się całkiem na gładko zmiksować, co ma bardzo pozytywny efekt, bo pasta ma wtedy bardziej konkretną strukturę.
23 Komentarzy
O przyjaźń trzeba dbać, nawet z groszkiem :P
OdpowiedzUsuńMasz rację, teraz już będę dbać :-)
UsuńPasta śliczna, a świeży groszek to jakoś w czerwcu już powinien się pojawić ;)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety nigdy nie można dostać groszku, nawet w sezonie :-( Musiałabym gdzieś szukać na jakichś rynkach warzywnych, ale u mnie w okolicy brak. Może w przyszłym roku coś wykombinuję, żeby jednak własny mi wyrósł? Jakieś barykady przeciwślimaczne muszę wymyślić i jakąś ziemię wykombinować.
UsuńNie dość, że jest zapewne pyszna to jeszcze ma piękny kolor!
OdpowiedzUsuńA wiesz, że mnie też ciężko kupić świeży groszek? Dlatego posiłkuję się tym mrożonym, bo konserwowy ma bardzo marny kolor.
Myślę, że groszek jest może nieopłacalny? Może za mało ludzie kupują i jest na wymarciu? Nie mam pojęcia, ale już ostatecznie ten mrożony polecam, ten z puszki nie ma prawie witamin, o kolorze i smaku już nie wspomnę.
UsuńApetyczne zdjęcia. Mnie się właśnie dziś śnił groszek zielony , świeży , ogromne ilości ...cudownie że juz niedługo będzie dostępny bo to jedna z najpyszniejszych rzeczy na świecie. Mrożony się nie umywa ale ten świeży jest tak krótko ....a pasty robić trzeba;-)
OdpowiedzUsuńTo ciekawe masz sny, może to znak, że taką pastę musisz sobie zrobić :-) Pozdrawiam
UsuńA mi się już przejadł totalnie, za dużo w nim słodyczy.
OdpowiedzUsuńMoje dzieci go uwielbiają i najchętniej jadłyby codziennie, wiec nie mam problemu co serwować na obiad żeby dzieciarnia wszystko zjadła.
To masz wyjątkowe dzieciaki, że takie coś wcinają. Większość dzieci, które znam, nienawidzi groszku, z dorosłymi zresztą nie jest wiele lepiej :-) A na słodycz proponuję jakieś ostre przyprawy, może imbir? Może jakiś eksperyment? Bo sam też mi się wydaje mdławy.
Usuńno, no.. smakowita! robi wrażenie :]
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-)
UsuńJa uwielbiam groszek. Właśnie mi rośnie na balkonie. :) Ja najczęściej dodaję groszek do pesto.
OdpowiedzUsuńAle masz fajnie, u mnie już postanowione, że w przyszłym roku będzie własny groszek :-)
UsuńZ tym groszkiem to uważaj gdzie chcesz go posadzić. Ja posadziłam go na działce (został zjedzony w większości przez gołębie!) i na balkonie (tu jest i ma się bardzo dobrze, już są strączki). ;)
UsuńTo ja może też posieję w dwóch miejscach, może się uda :-)
UsuńŚwietne smarowidło. Wybacz, ale przepis podkraść po prostu muszę :-)
OdpowiedzUsuńWybaczam :-)
Usuń"mniej więcej połowę objętości groszku" - to chodzi o bulgur oczywiście?
OdpowiedzUsuńPiękny kolor ma ta pasta :)
Tak, oczywiście, dziękuję bardzo, już uzupełniłam :-)
Usuńzrobiłam i... nie bardzo mi smakowało. ale nagle doznałam olśnienia (co rzadko mi się zdarza w kuchni, bo zwykle trzymam się przepisów, krok po kroku). sok z cytryny! dodałam cytryny a potem jeszcze napatoczyło się awokado, mocno dojrzałe i... to jest genialne!!!! już drugi raz zrobiłam, tym razem z koperkiem, bo nie miałam szczypiorku. ale awokado i sok z cytryny będą już w tym przepisie dla mnie obowiązkowe! :)))
OdpowiedzUsuńSuper, cieszę się, że podeszłaś kreatywnie do sprawy, z pewnością wypróbuję Twoją wersję bo brzmi bardzo zachęcająco. Ciekawa jestem :-)
Usuńdaj znać jak ci smakowało :)
Usuń