Zakaz jedzenia frytek panuje u nas w domu od dawna. Przynajmniej tych gotowych, które kupuje się zamrożone i piecze w piekarniku. Na początku trochę było nam trudno, bo przecież frytki są takie smaczne. Jednak nie dawała nam spokoju świadomość, że są one powlekane jakimiś niewiadomymi tłuszczami oraz substancjami powodującymi ładniejszy kolor i chrupkość. A przecież mieliśmy
o wiele lepszą alternatywę – pieczone ziemniaki. Robiliśmy je dość często
i lubiliśmy, ale jakoś te gotowe frytki cały czas nas kusiły i od czasu do czasu łamaliśmy naszą zasadę. Pewnego dnia zrobiło nareszcie w naszych głowach klik i wiedzieliśmy, że zapadła ostateczne decyzja. Absurdem wydało nam się kupowanie zamrożonych, przerobionych w fabryce ziemniaków. Nie dość, że kosztuje to tyle energii (zamrażanie, potem pieczenie), to na dodatek jest o wiele droższe. Tak naprawdę, kupne frytki absolutnie nie dorównują tym naszym, domowym pieczonym ziemniakom. Jedyne, co nas do nich ciągnęło, było chyba zwykłym przyzwyczajeniem.
Ziemnaiki pieczemy bardzo często, w różnych wersjach, w małym piekarniku do pizzy. Nawet zupełnie bez tłuszczu smakują wspaniale. Dziś zrobiłam dla Was
z przyprawami włoskimi, trochę na ostro.
o wiele lepszą alternatywę – pieczone ziemniaki. Robiliśmy je dość często
i lubiliśmy, ale jakoś te gotowe frytki cały czas nas kusiły i od czasu do czasu łamaliśmy naszą zasadę. Pewnego dnia zrobiło nareszcie w naszych głowach klik i wiedzieliśmy, że zapadła ostateczne decyzja. Absurdem wydało nam się kupowanie zamrożonych, przerobionych w fabryce ziemniaków. Nie dość, że kosztuje to tyle energii (zamrażanie, potem pieczenie), to na dodatek jest o wiele droższe. Tak naprawdę, kupne frytki absolutnie nie dorównują tym naszym, domowym pieczonym ziemniakom. Jedyne, co nas do nich ciągnęło, było chyba zwykłym przyzwyczajeniem.
Ziemnaiki pieczemy bardzo często, w różnych wersjach, w małym piekarniku do pizzy. Nawet zupełnie bez tłuszczu smakują wspaniale. Dziś zrobiłam dla Was
z przyprawami włoskimi, trochę na ostro.
© Mariola Streim |