Staram się nie być fanatyczką zdrowego odżywiana, ale tak to już jest, że im więcej na jakiś temat wiemy, tym więcej chcemy wiedzieć i z czasem trochę się tych informacji nazbiera. W ostatnim czasie pojawiło się wiele nowych, czasami sprzecznych teorii na temat żywienia, że sama muszę przyznać, nie wiadomo czym tak naprawdę się kierować. Współczuję osobom, które mają problemy ze zdrowiem, muszą żyć z alergiami i dietami. Nawet będąc zupełnie zdrowym człowiekiem, bez nadwagi, można pogubić się w tej dżungli. Dlatego z wielkim zaciekawieniem oglądałam program z Timem Mälzerem (jest on bardzo znanym, lubianym, nowoczesnym kucharzem, propagującym zdrową, prostą i smaczną kuchnię w Niemczech), którego też nurtowało pytanie, czy niezdrowe jedzenie jest rzeczywiście niezdrowe.
Czy aż tak duży wpływ na nasze zdrowie ma nasze odżywianie, jak nam się to wmawia? Od razu zaznaczam – nie chodzi o propagowanie niezdrowej żywności, ale o eksperyment, który pozwoli nam się nieco wyluzować.
Otóż Tim stworzył 3 grupy młodych, zdrowych mężczyzn i każda z tych grup musiała poddać się przez kilka tygodni innej, ścisłej diecie. Pierwsza grupa miała lekkostrawny, śródziemnomorski, pełen warzyw jadłospis. Druga grupa jadła według tradycyjnej kuchni niemieckiej (podobnej dość do polskiej), czyli dużo mięsa, kiełbas, pieczywa, ziemniaków, dość dużo tłuszczu. Trzecia grupa mogła jeść tylko fast food (dość wąsko rozumiany, czyli frytki, hamburgery it.p.).
Każdemu uczestnikowi zbadano przed tym eksperymentem krew, aby porównać wyniki na końcu eksperymentu.
Każda z grup otzrymywała tę samą ilość kalorii dziennie, co już od razu miało ogromny wpływ na uczestników. Grupa pierwsza, środziemnomosrka mogła cieszyć się największymi porcjami, gdyż jedznie to było najmniej kaloryczne. Najmniejsze porcje miała grupa fast food i oni mieli najgorsze humory, bo ciągle byłi głodni. W pewnym momencie nawet zagozili przerwaniem doświadczenia z powodu tego głodu. Na to Tim znalazł radę i jednorazowo zwiększył każdej grupie ilość kalorii, aby w końcu ci z fast fooda mieli choć raz pełne żałądki. Musielibyście miny tych od zdrowej kuchni zobaczyć, kiedy musieli tego wieczoru wciągnąć ogromniaste porcje. Wszyscy jednak dali radę i udało się przeprowadzić doświadczenie do końca.
Na końcu zbadano ponownie uczestnikom krew i wiece co się okazało?
To straszne! Okazało się, że żadna z tych grup nie miała ani trochę gorszych wyników. Nawet ta, co cały czas żywiła się frytkami i hamburgerami! Niektóre parametry były nawet lepsze niż przed eksperymentem. Według badań, tylko witaminy C jest za mało w fast foodzie, ale to bardzo łatwo nadrobić wypijając szklankę soku pomarańczowego.
Byłam zdruzgotana (Tim był również zaskoczony).
Wniosek Tima, do którego się dołączam jest następujący: zdrowe odżywianie jest bardzo ważne, ale nie dajmy się zwariować. Jeżeli jesteśmy zdrowi, normalni, nic nam nie dolega, to spokojnie możemy od czasu do czasu zjeść coś niezdrowego i nic się nie stanie.
O kaloriach warto tak z grubsza pamiętać, bo wiadomo, co za dużo to jednak niezdrowo.
Ja oczywiście następnego dnia poleciałam do Burger Kinga na hamburgera wegetariańskiego i znieśliśmy u nas w domu zakaz jedzenia frytek, którego i tak nie przestrzegaliśmy.
Przepisu nie będzie, po frytki można udać się do najbliższej budki :-)
Czy aż tak duży wpływ na nasze zdrowie ma nasze odżywianie, jak nam się to wmawia? Od razu zaznaczam – nie chodzi o propagowanie niezdrowej żywności, ale o eksperyment, który pozwoli nam się nieco wyluzować.
Otóż Tim stworzył 3 grupy młodych, zdrowych mężczyzn i każda z tych grup musiała poddać się przez kilka tygodni innej, ścisłej diecie. Pierwsza grupa miała lekkostrawny, śródziemnomorski, pełen warzyw jadłospis. Druga grupa jadła według tradycyjnej kuchni niemieckiej (podobnej dość do polskiej), czyli dużo mięsa, kiełbas, pieczywa, ziemniaków, dość dużo tłuszczu. Trzecia grupa mogła jeść tylko fast food (dość wąsko rozumiany, czyli frytki, hamburgery it.p.).
Każdemu uczestnikowi zbadano przed tym eksperymentem krew, aby porównać wyniki na końcu eksperymentu.
Każda z grup otzrymywała tę samą ilość kalorii dziennie, co już od razu miało ogromny wpływ na uczestników. Grupa pierwsza, środziemnomosrka mogła cieszyć się największymi porcjami, gdyż jedznie to było najmniej kaloryczne. Najmniejsze porcje miała grupa fast food i oni mieli najgorsze humory, bo ciągle byłi głodni. W pewnym momencie nawet zagozili przerwaniem doświadczenia z powodu tego głodu. Na to Tim znalazł radę i jednorazowo zwiększył każdej grupie ilość kalorii, aby w końcu ci z fast fooda mieli choć raz pełne żałądki. Musielibyście miny tych od zdrowej kuchni zobaczyć, kiedy musieli tego wieczoru wciągnąć ogromniaste porcje. Wszyscy jednak dali radę i udało się przeprowadzić doświadczenie do końca.
Na końcu zbadano ponownie uczestnikom krew i wiece co się okazało?
To straszne! Okazało się, że żadna z tych grup nie miała ani trochę gorszych wyników. Nawet ta, co cały czas żywiła się frytkami i hamburgerami! Niektóre parametry były nawet lepsze niż przed eksperymentem. Według badań, tylko witaminy C jest za mało w fast foodzie, ale to bardzo łatwo nadrobić wypijając szklankę soku pomarańczowego.
Byłam zdruzgotana (Tim był również zaskoczony).
Wniosek Tima, do którego się dołączam jest następujący: zdrowe odżywianie jest bardzo ważne, ale nie dajmy się zwariować. Jeżeli jesteśmy zdrowi, normalni, nic nam nie dolega, to spokojnie możemy od czasu do czasu zjeść coś niezdrowego i nic się nie stanie.
O kaloriach warto tak z grubsza pamiętać, bo wiadomo, co za dużo to jednak niezdrowo.
Ja oczywiście następnego dnia poleciałam do Burger Kinga na hamburgera wegetariańskiego i znieśliśmy u nas w domu zakaz jedzenia frytek, którego i tak nie przestrzegaliśmy.
Przepisu nie będzie, po frytki można udać się do najbliższej budki :-)
© Mariola Streim |