Moje pierwsze spotkanie z tym warzywem nie należało do udanych. Intetnsywny, specyficzny smak, przypominający anyż, nie przypadł mi do gustu, ale od tamtej pory upłynęło sporo czasu i powoli, powoli, fenkuł zajął dość poważne miejsce w moim osobistym rankingu. Najczęściej robię go, jak zwykle na patelni, w różnych wersjach, ale bywało też, że zapiekałam połówki w foremce, w piekarniku. Przy odpowiednim doborze składników, które dopełniają smak fenkuła, powstaje danie „palce lizać“, może nie na codzień, ale z całą pewnością warte polecenia. Nie jest to typowe danie zimowe, ale skoro zimy nie ma, to i jedzonko raczej letnie :-)
Dziś przedstawię Wam taką najprostszą wersję.
Dziś przedstawię Wam taką najprostszą wersję.
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
Zakładając tego bloga wcale nie miałam zamiaru nikogo nawracać, pouczać, narzekać, nic z tych rzeczy. Powoli jednak nie mogę usiedzieć cicho, obserwując, dokąd zmierza nasze odżywianie. Jestem wegetarianką, bo jestem, właściwie z przypadku. Dopiero potem odkryłam ogromne tego zalety. Wcale jednak nie o wegetarianizm chodzi, lecz generalnie o odżywianie, a właściwie o produkcję naszej żywności. Coraz więcej specjalistów bije na alarm, że nasze jedzenie nam szkodzi, że substancje dodawane do żywności są szkodliwe, prowadzą do otyłości, alergii it.d. Aspektów i problemów jest tyle, że na osobnego bloga starczyłoby. Czasami już nie chcę tego słuchać, nie chcę się nad tym zastanawiać, nie chcę wiedzieć. Przytłacza mnie niemoc, nie chce mi się czytać kolejnej etykiety ze składem w supermarkecie, napisanej czcionką o nieczytelnej wielkości 3 pt. Waham się pomiędzy niemocą a wściekłością. Może przesadzam...
Wczoraj przypadkiem natknęłam się na program na 3sat dotyczący tego zagadnienia i moja złość znów się odezwała. Z jednaj strony naukowcy twierdzą, iż nasze odżywianie ma ogromny wpływ na nasze życie, nawet na nasze myślenie i zachowanie. Międzyinnymi przeprowadzono eksperyment w więzieniu, który pokazał, że przez odpowiednie, zdrowie odżywnianie agresywne zachowanie wśród więźnów spadło o ponad 30 %. Również osoby pracujące z osobami psychicznie chorymi potwierdziły pozytywny wpływ zdrowego żywienia na stan pacjentów. Wiele innych pozytywnych aspektów poruszono, ale niestety o wiele bardziej przytłoczyła mnie część dotycząca produkcji zwierząt. Nie było to dla mnie nic nowego, wiem od dawna, że kury siedzą w ciasnocie, że kurczaki sortowane są na taśmie produkcyjnej, jak plastikowe zabawki. Te, które nie odpowiadają normie wyrzucane są na śmietnik (podobno usypiane są w humanitarny sposób). A jednak byłam tym przytłoczona. W Ameryce produkuje się mięso z klonowanych zwierząt, handluje się takimi idealnymi zwierzętami za ogromne pieniądze na giełdzie, ich embrionami w internecie. Zapewnienia, że takiego mięsa w Europie nie ma i nie będzie absolutnie mnie nie przekonały. W Agrentynie bowiem, również takie mięso jest w handlu, a wiadomo, Europa je importuje. Z produktami pochodznie roślinnego niestety też nie jest lepiej. Dla producentów żywności najważniejszy jest zysk. A my, cóż, nie mamy za bardzo wyboru. Napiszcie, jak Wy to widzicie, czy jest to Wam obojętne, czy też was czasami złość ogarnia?
Wczoraj przypadkiem natknęłam się na program na 3sat dotyczący tego zagadnienia i moja złość znów się odezwała. Z jednaj strony naukowcy twierdzą, iż nasze odżywianie ma ogromny wpływ na nasze życie, nawet na nasze myślenie i zachowanie. Międzyinnymi przeprowadzono eksperyment w więzieniu, który pokazał, że przez odpowiednie, zdrowie odżywnianie agresywne zachowanie wśród więźnów spadło o ponad 30 %. Również osoby pracujące z osobami psychicznie chorymi potwierdziły pozytywny wpływ zdrowego żywienia na stan pacjentów. Wiele innych pozytywnych aspektów poruszono, ale niestety o wiele bardziej przytłoczyła mnie część dotycząca produkcji zwierząt. Nie było to dla mnie nic nowego, wiem od dawna, że kury siedzą w ciasnocie, że kurczaki sortowane są na taśmie produkcyjnej, jak plastikowe zabawki. Te, które nie odpowiadają normie wyrzucane są na śmietnik (podobno usypiane są w humanitarny sposób). A jednak byłam tym przytłoczona. W Ameryce produkuje się mięso z klonowanych zwierząt, handluje się takimi idealnymi zwierzętami za ogromne pieniądze na giełdzie, ich embrionami w internecie. Zapewnienia, że takiego mięsa w Europie nie ma i nie będzie absolutnie mnie nie przekonały. W Agrentynie bowiem, również takie mięso jest w handlu, a wiadomo, Europa je importuje. Z produktami pochodznie roślinnego niestety też nie jest lepiej. Dla producentów żywności najważniejszy jest zysk. A my, cóż, nie mamy za bardzo wyboru. Napiszcie, jak Wy to widzicie, czy jest to Wam obojętne, czy też was czasami złość ogarnia?
© Mariola Streim |
Dość dylematów. Ciągle musimy podejmować decyzje, dokonywać wyboru.
Od czasu do czasu warto zadać sobie pytanie, dlaczego nie jedno i drugie? Okazuje się, że jest to całkiem niezłe rozwiązanie. Może nawet w innych dziedzinach?
Dziś zapraszam Was na kawę i kakao w jednym. Mało tego, prezentuję wam je w tak zwanych „ocieplaczach“. Nazwę tę wymyśłiłam ot tak, na poczekaniu, z myślą o tej niesfornej porze roku, kiedy to ciepła nigdy dość.
Przepis podaję, chociaż trudno tu mówić o wielkim przepisie, raczej jest to mały eksperyment z przymrużeniem oka ;-)
Tak nawiasem mówiąc... nie przypomina Wam to nieco takich koszyczków do szklanek robionych na szydełku z minionej epoki? Myślę, że niebawem też takie zrobię, oczywiście w nowoczesnej wersji.
Od czasu do czasu warto zadać sobie pytanie, dlaczego nie jedno i drugie? Okazuje się, że jest to całkiem niezłe rozwiązanie. Może nawet w innych dziedzinach?
Dziś zapraszam Was na kawę i kakao w jednym. Mało tego, prezentuję wam je w tak zwanych „ocieplaczach“. Nazwę tę wymyśłiłam ot tak, na poczekaniu, z myślą o tej niesfornej porze roku, kiedy to ciepła nigdy dość.
Przepis podaję, chociaż trudno tu mówić o wielkim przepisie, raczej jest to mały eksperyment z przymrużeniem oka ;-)
Tak nawiasem mówiąc... nie przypomina Wam to nieco takich koszyczków do szklanek robionych na szydełku z minionej epoki? Myślę, że niebawem też takie zrobię, oczywiście w nowoczesnej wersji.
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
Im bliżej świąt, tym bardziej jesteśmy zabiegani. Wyobraźcie sobie, że już dwa tygodnie temu na autostradzie widziałam samochód z choiką na dachu! Najpierw
niespecjalnie się tym przejęłam, ale potem uświadomiłam sobie, że
przecież do świąt był wtedy jeszcze ponad miesiąc i musiałam dokładnej przyjrzeć
się, czy mi się nie przewidziało. Ciekawa jestem ile igieł będzie miała
ta choinka w wieczór wigilijny :-)
Nie ukrywam, że jakoś zawsze przed świętami mój czas też ulega jakiemuś subiektywnemu przyśpieszniu i na koniec już tak pędzi, że wielu z zaplanowanych rzeczy nie zdążę. A teraz mamy w dodatku przeoragnizowanie naszego miejsca pobytu. Inni nazwaliby to przeprowadzką, ale ja już wolę tego słowa nie brać w moje usta, bo u nas to już raczej stan chroniczny. Co na to poradzić? Spróbować jakoś to wszystko przetrwać i skupić się na jeszcze bardziej ekspresowych smakołykach, bo w końcu jeść i tak coś trzeba, czy mamy na to czas, czy nie.
Dziś zaprezentuję wam szybkie ciastka gwiazdki, z mąki żytniej. Użyłam tej mąki pierwszy raz do ciastek i byłam pozytywnie zaskoczona. Ciasto miało świetną konsystencją, dało się bardzo dobrze wałkować i wycinać, a smak też jest wyśmienity. Składniki początkowo wzięłam od ONIONCHOCO i tak się doniego przykleiłam, że już jest moim ulubionym, zmieniłam tylko sposób wykonania ciasta, wymagający nieco mniej masy mięśniowej do jego wyrobienia :-) Będę oczywiście tworzyć jego różne wersje, oto jedna z nich:
Nie ukrywam, że jakoś zawsze przed świętami mój czas też ulega jakiemuś subiektywnemu przyśpieszniu i na koniec już tak pędzi, że wielu z zaplanowanych rzeczy nie zdążę. A teraz mamy w dodatku przeoragnizowanie naszego miejsca pobytu. Inni nazwaliby to przeprowadzką, ale ja już wolę tego słowa nie brać w moje usta, bo u nas to już raczej stan chroniczny. Co na to poradzić? Spróbować jakoś to wszystko przetrwać i skupić się na jeszcze bardziej ekspresowych smakołykach, bo w końcu jeść i tak coś trzeba, czy mamy na to czas, czy nie.
Dziś zaprezentuję wam szybkie ciastka gwiazdki, z mąki żytniej. Użyłam tej mąki pierwszy raz do ciastek i byłam pozytywnie zaskoczona. Ciasto miało świetną konsystencją, dało się bardzo dobrze wałkować i wycinać, a smak też jest wyśmienity. Składniki początkowo wzięłam od ONIONCHOCO i tak się doniego przykleiłam, że już jest moim ulubionym, zmieniłam tylko sposób wykonania ciasta, wymagający nieco mniej masy mięśniowej do jego wyrobienia :-) Będę oczywiście tworzyć jego różne wersje, oto jedna z nich:
© Mariola Streim |