Dzisiejsze ciasteczka nie są bezglutenowe, gdyż powstały dość długo przed świętami, kiedy jeszcze nie testowałam kuchni bez glutenu. Przygotowałam je do grudniowego wydania czasopisma Vege, a że nie wszyscy moi czytelnicy muszą ograniczać gluten, postanowiłam je Wam tu zaprezentować. Dla bezglutenowców też jeszcze będą obiecane jasne ciastka, właśnie ciasto chłodzi się w lodówce i myślę, że jutro pojawią się tu na blogu. Zapraszam po przepisy, mimo przedświątecznego zabiegania dacie radę je upiec bo są bardzo szybkie.
Przepis został opublikowany w wegańskim czasopiśmie Vege
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim zdjęcie z tej serii możesz kupić tutaj |
Bez glutenu nie znaczy bez ciastek. Oprócz chleba, jednym z większych problemów w diecie bezglutenowej są ciasta i ciastka. Są wprawdzie gotowe słodycze, ale ceny ich są raczej słone, a czy w smaku są takie rewelacyjne? Przyznam, że nie wiem, bo od razu postanowiliśmy postawić na domowe wypieki. Jakoś tak już sam regał bezglutenowy mnie odstrasza. Człowiek zaraz czuje się jakiś chory, gdy przed nim stoi.
Jak się okazało ciastka nie są trudne, na pierwszy rzut poszły czekoladowe, ale są w planach jeszcze inne. Zapraszam do wypróbowania, są kruche i pyszne.
Jak się okazało ciastka nie są trudne, na pierwszy rzut poszły czekoladowe, ale są w planach jeszcze inne. Zapraszam do wypróbowania, są kruche i pyszne.
![]() |
© Mariola Streim |
Zwykle zastanawiamy się co tu ugotować i wtedy przychodzą nam najdziwniejsze składniki, trudne pomysły, które skutecznie utrudniają nam gotowanie. Bo przecież to takie mozolne. Czy nie macie tak od czasu do czasu? Nawet ja, totalna fanatyczka gotowania, mam niestety czasami takie dni, że chce mi się powiedzieć – nie, dziś kuchnia zamknięta. Ale spokojne, wystarczy wtedy policzyć do dziesięciu (jak w większości kryzysowych sytuacji), wykonać kilka głębokich oddechów, wyłączyć myślenie i zajrzeć do lodówki. A tam na sto procent znajdzie się marchewka. Ziemniaki i tak każdy w domu ma, do tego można dodać jeszcze groszek i stworzyć zupełnie bez stresu, bardzo prostą i pyszną zapiekankę. Jest ona wegańska i oczywiście nie zawiera glutenu. Podpowiem Wam po cichu, że super smakuje z ketchupem. Zapraszam.
![]() |
© Mariola Streim |
Czy myśleliście czasami o osobach, które muszą unikać niektórych składników spożywczych ze współczuciem? Zupełne niepotrzebnie. Każde ograniczenie stawia nam granicę i w jej ramach musimy się poruszać, ale granica nie zawsze musi być czymś złym. Dzięki temu, że jest, nie rozpraszamy się, tylko z tego małego obszaru, który mamy do dyspozycji, wyciskamy ile się da. Skupiamy się na tym, co mamy i dzięki temu odkrywamy cudowne rozwiązania, których być może wcale nie zauważylibyśmy, mając większe pole do działania. Dotyczy to nie tylko kuchni. W pracy kreatywnej również ma się zawsze jakieś ograniczenia, jeżeli nie są narzucone z góry, to określone przez twórcę. Dzięki temu cała idea staje się bardziej czytelna i jednoznaczna. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że projekt jest wtedy lepszy, jeżeli nie wrzucimy zbyt wielu pomysłów do jednego wora. Gotowanie niczym się od projektowania nie różni, pod warunkiem, że odejdziemy od powielania przepisów, a zaczniemy tworzyć własne kompozycje.
Wracając jednak do prozy życia, mój przepis nie jest nowym odkryciem, podpatrzyłam go na blogu foodmania i nieco zmodyfikowałam, a moim ograniczeniem był gluten. Efekt niesamowicie pyszny. Spróbujcie nawet, jeżeli nie jesteście weganami, ani bezglutenowcami. Deser ten w niczym nie przypomina w smaku jakiejś nudnej diety, a Ci, którzy mieli przyjemność spróbować mieli zadowolone miny :-)
Wracając jednak do prozy życia, mój przepis nie jest nowym odkryciem, podpatrzyłam go na blogu foodmania i nieco zmodyfikowałam, a moim ograniczeniem był gluten. Efekt niesamowicie pyszny. Spróbujcie nawet, jeżeli nie jesteście weganami, ani bezglutenowcami. Deser ten w niczym nie przypomina w smaku jakiejś nudnej diety, a Ci, którzy mieli przyjemność spróbować mieli zadowolone miny :-)
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim zdjęcie z tej serii możesz kupić tutaj |
Wykluczenie glutenu z jadłospisu nie jest trudne, gdyby nie chleb. Od razu pierwszego dnia, kiedy postanowiłam przeprowadzić ten eksperyment, zauważyłam, że ogarnęła mnie lekka panika na myśl o chlebie. Ale dlaczego, przecież i tak zawsze pieczemy sami, więc wystarczy tylko zamienić mąkę. Niby tak, ale nieco się tego obawiałam. Bułki wyszły ok., więc nie dało mi to spokoju, zaraz postanowiłam spróbować upiec podobny chleb. Udał się bez problemu, ale porywając się na takie przepisy musicie o kilku rzeczach wiedzieć. Taki chleb nigdy Wam nie wyrośnie taki duży i puchaty, jak z jasnej mąki pszennej. Zawsze będzie miał nieco zbitą konsystencję, podobną do razowego. Podczas przygotowywania ciasta możecie się nieco przestraszyć, bo ciasto jest nieco... rozpaćkane. Nie trzyma się razem, gdybyście próbowali ulepić z niego dużą chlebową kulę, to założę się, że nic z tego. Po prostu takie rzadkawe ciasto należy zostawić jakie jest, nic się nie przejmować, wlać do foremki i upiec. Idealnie wychodzi w automacie, ale jestem pewna, że w normalnej foremce, w piecu też się uda.
Na razie używam gotowej mąki ryżowej i gryczanej, ale przy najbliższej okazji spróbuję zmielić ryż i kaszę, bo jest to pewnie o niebo tańsze. Nie kupuję gotowej mąki bezglutenowej, kiedyś dla naszego bezglutenowego gościa chciałam upiec chleb z takiej mąki i skończyło się katastrofą. Nie dosyć, że był twardy jak kamień, to jeszcze w smaku był jak papier, albo coś podobnego, bezsmakowego. Lepiej popróbować z różnymi mąkami, tym bardziej, że w takim chlebie mamy całą gamę smaków.
Na razie używam gotowej mąki ryżowej i gryczanej, ale przy najbliższej okazji spróbuję zmielić ryż i kaszę, bo jest to pewnie o niebo tańsze. Nie kupuję gotowej mąki bezglutenowej, kiedyś dla naszego bezglutenowego gościa chciałam upiec chleb z takiej mąki i skończyło się katastrofą. Nie dosyć, że był twardy jak kamień, to jeszcze w smaku był jak papier, albo coś podobnego, bezsmakowego. Lepiej popróbować z różnymi mąkami, tym bardziej, że w takim chlebie mamy całą gamę smaków.
![]() |
© Mariola Streim |
Moi drodzy, rozpoczynamy nowy cykl – 60 dni bez glutenu. Jest to eksperyment. Pomysł wywodzi się z nagłej potrzeby, gdyż moja druga połówka prawdopodobnie ma nietolerancję glutenu. Postanowiliśmy to sprawdzić, a najlepszym sposobem jest przeprowadzenie testu polegającego na rygorystycznym wyłączeniu glutenu z diety. Oczywiście można wykonać badania, ale w przypadku alergika i osoby bardzo wrażliwej, ustalenie alergenów i substancji powodujących złe samopoczucie nie jest wcale takie łatwe. Ponieważ lubię kulinarne wyzwania i ograniczenia, jestem niezmiernie podekscytowana i ciekawa jak to będzie. Bo przysięgam, że nie mam wpisów na zapas, będę improwizować i przekonam się, jak to jest, kiedy połączymy weganizm z dietą bezglutenową. Oczywiście nadal ma być smacznie, to jest sprawa najważniejsza. Jak myślicie, czy jest to proste? Zobaczymy.
Jeżeli macie ochotę, dołączcie do nas, może też okaże się, że nagle będziecie mieć o wiele więcej sił witalnych. Chętni mogą dodać banerek, na swoich blogach i podlinkować do tego wpisu.
Gluten zawierają wszystkie zboża:
pszenica, żyto, owies, jęczmień, orkisz, pszenżyto, bulgur, kuskus
Glutenu nie zawierają:
kukurydza, ryż, dziki ryż (to nasiona kwiatów), gryka, proso, amarant, mączka chleba świętojańskiego, quinoa
W daniach gotowych może być zawarty gluten, najlepiej ich unikać, a jeżeli już kupujemy, to czytajmy dokładnie listę składników.
Pamiętajcie, że w przypadku złego samopoczucia konieczna jest konsultacja z lekarzem. Możliwe, że lekarz znajdzie trop i wykryje przyczynę. Jeżeli jednak lekarz przeprowadził wiele badań i stwierdził, że nic Wam właściwie nie dolega, to wtedy możecie sami trochę poeksperymentować. Nie macie nic do stracenia. Najlepiej jest prowadzić przez jakiś czas dziennik i dokładnie zapisywać, co jecie i jak się kiedy czujecie. Potem możecie przeanalizować i zobaczyć, czy widzicie jakieś zależności.
Jeżeli macie ochotę, dołączcie do nas, może też okaże się, że nagle będziecie mieć o wiele więcej sił witalnych. Chętni mogą dodać banerek, na swoich blogach i podlinkować do tego wpisu.
Gluten zawierają wszystkie zboża:
pszenica, żyto, owies, jęczmień, orkisz, pszenżyto, bulgur, kuskus
Glutenu nie zawierają:
kukurydza, ryż, dziki ryż (to nasiona kwiatów), gryka, proso, amarant, mączka chleba świętojańskiego, quinoa
W daniach gotowych może być zawarty gluten, najlepiej ich unikać, a jeżeli już kupujemy, to czytajmy dokładnie listę składników.
Pamiętajcie, że w przypadku złego samopoczucia konieczna jest konsultacja z lekarzem. Możliwe, że lekarz znajdzie trop i wykryje przyczynę. Jeżeli jednak lekarz przeprowadził wiele badań i stwierdził, że nic Wam właściwie nie dolega, to wtedy możecie sami trochę poeksperymentować. Nie macie nic do stracenia. Najlepiej jest prowadzić przez jakiś czas dziennik i dokładnie zapisywać, co jecie i jak się kiedy czujecie. Potem możecie przeanalizować i zobaczyć, czy widzicie jakieś zależności.
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim |
Jest jesień, są jabłka, jest zupa. Niby to oczywiste, ale zupa jabłkowa? Spotkaliście już taką? Ja do tej pory jeszcze nie jadłam, ale moja druga połówka pojechała na szkolenie, a oprócz niezbędnej wiedzy zawodowej przywiozła pomysł na zupę. Niestety zupa nie została tam spróbowana, więc nie mamy pojęcia, czy smakowała tak, jak moja, ale właściwie nie ma to znaczenia, bo moja jest wystarczająco pyszna. I taka łatwa i szybka. I tania. I wegańska. I słodka, kwaśna, a jednocześnie ostra. Czy trzeba czegoś więcej? Spróbujcie!
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim to zdjęcie możesz kupić tutaj |
Nareszcie jest! Teraz już pewnie przymkniecie nieco oko na to, że ostatnio tak bardzo nie angażowałam się w blogosferze i nieco mniej komentowałam Wasze wspaniałe wyczyny kulinarne.
Kilka dni temu dotarł do mnie egzemplarz próbny i ciągle nie mogę w to uwierzyć.
W połowie listopada będzie do kupienia w formie elektronicznej i drukowanej. Dla niecierpliwych przygotowałam małe losowanie na moim drugim blogu.
W tej chwili jest to wersja niemiecka, więc może dla Was nie jest takim strasznym hitem, ale wiecie, że jak pierwsze koty za płoty, to potem już z górki, czyli w planach jest wersja polska z przepisami, których nie ma tutaj na blogu. Ci, którzy trochę znają j. niemiecki spokojnie mogą się na tę książkę skusić, bo jak wiecie, moje przepisy są łatwe i opisy krótkie.
Kilka dni temu dotarł do mnie egzemplarz próbny i ciągle nie mogę w to uwierzyć.
W połowie listopada będzie do kupienia w formie elektronicznej i drukowanej. Dla niecierpliwych przygotowałam małe losowanie na moim drugim blogu.
W tej chwili jest to wersja niemiecka, więc może dla Was nie jest takim strasznym hitem, ale wiecie, że jak pierwsze koty za płoty, to potem już z górki, czyli w planach jest wersja polska z przepisami, których nie ma tutaj na blogu. Ci, którzy trochę znają j. niemiecki spokojnie mogą się na tę książkę skusić, bo jak wiecie, moje przepisy są łatwe i opisy krótkie.
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim |
Na długo nie rozstałam się z bananami. Kiedy zobaczyłam pyszny i prosty deser u Kasi, nie mogłam z realizacją długo czekać. Przy okazji dokonałam pewnego odkrycia. Otóż od lat bałam się papieru ryżowego. DLACZEGO? Nie mam pojęcia, przecież to taka prościzna, nic się nie klei, nic nie trzeba kombinować, wystarczy tylko chwilkę namoczyć go w wodzie i zawijać, co się tylko chce. Już planuję warzywne paczuszki :-)
Przepis minimalnie zmieniłam, zróbcie jak wolicie, według mojej wersji albo tak jak podaje Kasia. Sos karmelowy wypróbuję innym razem, a teraz dodałam melasę buraczaną, którą Wam gorąco polecam, gdyż jest ona cennym źródłem żelaza i w dodatku pysznie smakuje.
Zapraszam Was gorąco do wypróbowania tego łatwego deseru, tylko nie róbcie zdjęć podczas smażenia, błagam Was, chyba że chcecie, aby Wasza kuchnia była tak zadymiona jak moja ;-)
Przepis minimalnie zmieniłam, zróbcie jak wolicie, według mojej wersji albo tak jak podaje Kasia. Sos karmelowy wypróbuję innym razem, a teraz dodałam melasę buraczaną, którą Wam gorąco polecam, gdyż jest ona cennym źródłem żelaza i w dodatku pysznie smakuje.
Zapraszam Was gorąco do wypróbowania tego łatwego deseru, tylko nie róbcie zdjęć podczas smażenia, błagam Was, chyba że chcecie, aby Wasza kuchnia była tak zadymiona jak moja ;-)
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim zdjęcie z tej serii możesz kupić tutaj |
![]() |
© Mariola Streim |