Czy lubicie pierogi? Co za pytanie, pewnie każdy lubi je jeść, ale czy każdy lubi je robić? Do wczoraj się ich bałam. Wszelkie pierogi mnie przerażały, bo to ciasto takie zaczarowane, lepić się będzie nie tam gdzie trzeba, a to za twarde mi wyjdzie, a to za rozlazłe, a to tyle roboty... nie dam rady i już. Tak sobie myślałam. Tak więc, na tym blogu do tej pory nie ujrzeliście ani jednego pieroga, raz tylko zrobiłam takie małe, pieczone paczuszki z kapustą i to wszystko. A tu nagle, u Justinki, takie cudowne, pieczone pierogi z dynią odkryłam. Oczywiście moje chochlikowe myśli mnie dopadły, że za trudne, ale się nie dałam. Wyrabianie ciasta oddalam mojej maszynie do pieczenia chleba (bardzo polecam tę metodę), a rozgniatanie dyni widelcem przejął mój robot z nożykiem (też bardzo polecam, najwolniejsze obroty) i wspólnymi siłami daliśmy radę. Zapewniam Was – było warto. Nie są to takie typowe pierogi, bo ciasto jest drożdżowe i są pieczone, ale to, co wyszło z piekarnika, to istne niebo w gębie. Mięciutkie, leciutki i po prostu pyszne. Podobnie jak Justinka, użyłam matę silikonową i poszłam nawet dalej zakładając cienkie, gumowe rękawiczki. Dzięki temu nie musiałam ani grama mąki podsypać i nic mi się nigdzie nie przyklejało. Tak mi się to wszystko spodobało, że chyba dziś znów je upiekę :-)
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |