Dziś obiecana wczoraj rolada, z idealnym biszkoptem. Od dawna miałam ją
w planach, ale nie byłam pewna, czy mi się uda. Wbrew moim obawom udała się i smakowała wyśmienicie, choć następnym razem zrobiłabym inny krem.
Ten, który użyłam tutaj, był w trakcie przygotowywania nie wystarczająco ścięty
i przez to częściowo za bardzo wsiąkł w biszkopt. Następnym razem zrobię krem na bazie budyniu.
Przepis na biszkopt pochodzi ze strony moje wypieki i jest już od wielu lat moim ulubionym. Udaje się zawsze, choć nie rzucam go na podłogę w obawie o jej uszkodzenie ;-). Bez proszku do pieczenia, w smaku lekki, puszysty, po prostu niedościgniony. Do rolady zrobiłam połowę porcji i piekłam bardzo krótko. Ze zwijaniem nie byłam pewna, jakiej sztuczki trzeba użyć, aby biszkopt się nie połamał, ale wszystko się udało, bez specjalnych sposobów.
Na wszelki wypadek zwijałam zaraz po wystudzeniu, bo myślę, że jeżeli dłużej poleży, to trochę wyschnie i wtedy może nie być już tak elastyczny.
A Wy, jak zwijacie roladę? Może macie jakieś specjalne sposoby?
w planach, ale nie byłam pewna, czy mi się uda. Wbrew moim obawom udała się i smakowała wyśmienicie, choć następnym razem zrobiłabym inny krem.
Ten, który użyłam tutaj, był w trakcie przygotowywania nie wystarczająco ścięty
i przez to częściowo za bardzo wsiąkł w biszkopt. Następnym razem zrobię krem na bazie budyniu.
Przepis na biszkopt pochodzi ze strony moje wypieki i jest już od wielu lat moim ulubionym. Udaje się zawsze, choć nie rzucam go na podłogę w obawie o jej uszkodzenie ;-). Bez proszku do pieczenia, w smaku lekki, puszysty, po prostu niedościgniony. Do rolady zrobiłam połowę porcji i piekłam bardzo krótko. Ze zwijaniem nie byłam pewna, jakiej sztuczki trzeba użyć, aby biszkopt się nie połamał, ale wszystko się udało, bez specjalnych sposobów.
Na wszelki wypadek zwijałam zaraz po wystudzeniu, bo myślę, że jeżeli dłużej poleży, to trochę wyschnie i wtedy może nie być już tak elastyczny.
A Wy, jak zwijacie roladę? Może macie jakieś specjalne sposoby?
© Mariola Streim |
Czy jest idealny, lekki i puszysty można się przekonać, ubijając białka,
śmietanę i dodając pyszne jagody. Szukałam właściwie idealnego kremu do
rolady biszkoptowej, a znalazłam taki fioletowy deser. Roladę zrobiłam,
wyszła pyszna, pokażę Wam jutro, ale okazało się, że krem ten do rolady
idealny nie jest. Za to wyszedł mi idealny biszkopt, więc zawsze coś. A
tymczasem zapraszam Was na moją jagodowa piankę z białą czekoladą!
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
Lubicie zmiany? Ja lubię. Obojętnie, czy dotyczą one zmiany koloru ścian, przemeblowania, przeprowadzki, zmiany kraju, zmiany koloru i długości włosów... po prostu zmiany są super. Są jednak tacy, którzy ich nie lubią, co jest dość zrozumiałe. To, co znamy, jest nam miłe, przytulne i nie powoduje dodatkowego stresu (przynajmniej teoretycznie). Czego jednak bardzo nie lubię, to kolor zielony. Jak to pogodzić, lubię warzywa (najczęściej zielone), ale kolory NIE i koniec. Co z tym zrobić? Pomyślałam, że przyzwyczajenia też warto zmieniać i chwilowo będzie u mnie zielono, przynajmniej do czasu, kiedy zmienię generalnie szatę graficzną i w końcu wymyślę jakieś adekwatne logo. Cóż, pewnie znane jest Wam powiedzenie: „szewc bez butów chodzi”.
Dajcie znać, jak to z Wami jest, lubicie zmiany na blogach, czy wręcz przeciwnie, irytuje Was to, bo w końcu wiecie, jak wygląda Wasz ulubiony blog, a tu nagle takie zamieszanie.
I co z tym zielonym, lubicie?
Dajcie znać, jak to z Wami jest, lubicie zmiany na blogach, czy wręcz przeciwnie, irytuje Was to, bo w końcu wiecie, jak wygląda Wasz ulubiony blog, a tu nagle takie zamieszanie.
I co z tym zielonym, lubicie?
Dziś prawdziwy rarytas. Dawno już dla Was planowałam, ale kiedy pomysłów jest więcej niż czasu, trochę potrwało, zanim udało mi się zrealizować plan. Przepis odkryłam już bardzo dawno temu, kiedy nawet jeszcze nie słyszałam o blogu, powiem więcej, wtedy nawet internet nie był jeszcze rozpowszechniony i o ile mnie pamięć nie myli, nie mieliśmy jeszcze wtedy w domu!
Mieliśmy za to książki kucharskie, mój świeżo poznany mąż również taką posiadał i zgadnijcie skąd ją miał. Dostał ją od swojej mamy, kiedy wyprowadzał się z domu (chlip, chlip, wzruszam się zawsze, kiedy o tym wspominam). Piękny prezent dla syna, prawda? Muszę przyznać, że książka jest genialna, zawiera mnóstwo łatwych i szybkich przepisów. Wiele z nich inspirowana jest kuchniami świata. Często zaglądamy do niej i jeszcze nigdy nie byliśmy rozczarowani („Unser Kochbuch”, wydawnictwo GU, wielu autorów).
Mieliśmy za to książki kucharskie, mój świeżo poznany mąż również taką posiadał i zgadnijcie skąd ją miał. Dostał ją od swojej mamy, kiedy wyprowadzał się z domu (chlip, chlip, wzruszam się zawsze, kiedy o tym wspominam). Piękny prezent dla syna, prawda? Muszę przyznać, że książka jest genialna, zawiera mnóstwo łatwych i szybkich przepisów. Wiele z nich inspirowana jest kuchniami świata. Często zaglądamy do niej i jeszcze nigdy nie byliśmy rozczarowani („Unser Kochbuch”, wydawnictwo GU, wielu autorów).
© Mariola Streim |
Bardzo łatwe, efektowne i w dodatku genialnie smakują. Najchętniej napisałabym, że przypominają B....y, ale nie mogę, bo nie chcę abyście kupowali gotowe słodycze, kiedy można je w tak prosty sposób zrobić samemu. Świetna alternatywa do ciasta, kiedy spodziewacie się gości, albo z jakiegoś powodu nie macie piekarnika, a macie wielką ochotę na coś słodkiego. Moje dzisiejsze praliny to także fajny pomysł na słodki prezent. Uważajcie, jak będziecie je robić – uzależniają! Aż się martwiłam czy wystarczy mi kulek do końca sesji zdjęciowej, bo czekolada nie jest wdzięcznym obiektem do fotografowania, sporo musiałam się namęczyć, a tu z chwili na chwilę ilość kulek była coraz mniejsza!
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
Witajcie. Jeżeli czytaliście uważnie mój przedostatni post, to pewnie ciekawi jesteście, co Was dziś tutaj czeka. Miało być o ogórkowej i o oszczędzaniu czasu.
Nie ma chyba rodziny, która nie narzekałaby na jego brak, w ciągu tygodnia często funkcjonujemy jak roboty, wszystko musi się udać co do minuty, bo inaczej cały plan nam się zawala. Tu spotkanie, tam praca, a jeszcze dzieci tu zawieźć i odebrać, prace domowe jeszcze sprawdzić, o zakupach w tak zwanym międzyczasie już nawet nie wspomnę. Gdzie więc jest czas na gotowanie? Nie ma? Tak być nie może.
Nie ma chyba rodziny, która nie narzekałaby na jego brak, w ciągu tygodnia często funkcjonujemy jak roboty, wszystko musi się udać co do minuty, bo inaczej cały plan nam się zawala. Tu spotkanie, tam praca, a jeszcze dzieci tu zawieźć i odebrać, prace domowe jeszcze sprawdzić, o zakupach w tak zwanym międzyczasie już nawet nie wspomnę. Gdzie więc jest czas na gotowanie? Nie ma? Tak być nie może.
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
Dziś obiecany chleb rozmarynowy. Powstał na bazie mojego sprawdzonego przepisu na szybki chleb włoski. Ponieważ wszystkie chleby, które spożywamy, są własnej roboty, często eksperymentuję z dodatkami. Nieczęsto je tu prezentuję, bo zawsze tak szybko się kończą, że nawet zdjęć nie zdążę zrobić.
Chleb rozmarynowy jest bardzo prosty, wystarczy dodać do wersji podstawowej zmielony rozmaryn i gotowe. Jest trochę blady, lekko zielonkawy i świetnie pasuje do dań śródziemnomorskich, ale nie tylko. Jak się okazuje, świetnie smakuje z miodem, a nawet z naszą polską ogórkową.
Chleb rozmarynowy jest bardzo prosty, wystarczy dodać do wersji podstawowej zmielony rozmaryn i gotowe. Jest trochę blady, lekko zielonkawy i świetnie pasuje do dań śródziemnomorskich, ale nie tylko. Jak się okazuje, świetnie smakuje z miodem, a nawet z naszą polską ogórkową.
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
Któż z nas jej nie lubi! Zupa ogórkowa jest typowo polska, kojarzy nam się
z błogim dzieciństwem i domowym gotowaniem naszych mam. Choć każdy twierdzi, że u niego w domu zupa ogórkowa była najlepsza, śmiem założyć się, że moja wersja też posmakowałby Wam. Mimo, (a może dzięki temu) że jest zupełnie bez mięsa i bez śmietany z krowiego mleka. Do tego podałam ją, zupełnie przypadkiem, z chlebem rozmarynowym i okazało się to strzałem w dziesiątkę, smaki pasują doskonale.
Jutro będzie o samym chlebie, a po jutrze coś, co jest związane z dzisiejszą zupą ogórkową, ale nie bezpośrednio. Będzie o tym, jak zaoszczędzić czas. Co? Zaoszczędzić czas? W związku z ogórkową? Poczekajcie, a przekonacie się sami :-)
z błogim dzieciństwem i domowym gotowaniem naszych mam. Choć każdy twierdzi, że u niego w domu zupa ogórkowa była najlepsza, śmiem założyć się, że moja wersja też posmakowałby Wam. Mimo, (a może dzięki temu) że jest zupełnie bez mięsa i bez śmietany z krowiego mleka. Do tego podałam ją, zupełnie przypadkiem, z chlebem rozmarynowym i okazało się to strzałem w dziesiątkę, smaki pasują doskonale.
Jutro będzie o samym chlebie, a po jutrze coś, co jest związane z dzisiejszą zupą ogórkową, ale nie bezpośrednio. Będzie o tym, jak zaoszczędzić czas. Co? Zaoszczędzić czas? W związku z ogórkową? Poczekajcie, a przekonacie się sami :-)
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
Nowy rok zawitał do nas, a wraz z nim nowe wyzwania. Mam nadzieję, że Wasze listy z postanowieniami noworocznymi nie są zbyt długie, psycholodzy bowiem radzą, albo wcale ich nie stosować, albo jeżeli już, to takie krótkie, z celami, które damy radę osiągnąć. W przeciwnym razie grozi nam frustracja. Ja na wszelki wypadek nie mam ani jednego postanowienia na nadchodzący rok! Myślę, że ważniejsze jest to, czy jest się szczęśliwym, niż czy jest się perfekcyjnym, choć pewnie niektórzy mogliby się ze mną sprzeczać. Jedno jest pewne, jeżeli nie będziemy mieć zbyt wielkich oczekiwać w stosunku do siebie, nie będziemy mieli czym się rozczarować. Wiem, wiem, ta wieczna praca nad samym sobą, ale powiedzcie uczciwie, czy udało Wam się kiedyś zrealizować postanowienia noworoczne?
Życzę Wam zdrowia, szczęścia, lubcie samych siebie, a reszta przyjdzie sama!
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |