Znów jestem zła na siebie, że tak długo czekałam na realizację tego pysznego syropu. Jakoś zawsze mi się sezon na kwiaty za szybko kończył. Poza tym, odkładane zadania mają to do siebie, że rosną w naszych głowach do niesamowitych rozmiarów i w końcu przychodzi taki moment, że rezygnujemy, myśląc, że nigdy temu nie podołamy. Dotyczy to oczywiście wszystkich zadań, nie tylko kulinarnych ;-) Tak więc ten megatrudny i skomplikowany przepis tak mnie skutecznie odstraszał, że niewiele brakowało, a nie nie pojawiłby się na moim blogu, mimo, że z kuchennego okna codziennie widzę krzak dzikiego bzu, a na nim pełno kwiatów. W końcu odwagi dodała mi Zuza, bo uświadomiła mi, że to kompletna prościzna. Nawet nie wyobrażacie sobie, jaka wielka była moja radość, gdy ogarnęłam w końcu wzrokiem moje słoiczki ze złotym syropem! Pomyśleć, że jeszcze do niedawna marudziłam mojej „drugiej połówce“, że nie lubię tego krzaczora, bo to zielsko niemożliwe, takie wiejskie i ma go wyrwać razem z korzeniami. Jak to dobrze, że z czasem zakładamy inną parę okularów i patrzymy na zwykłe, szare rzeczy z innej perspektywy :-)
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim zdjęcia z tej serii możesz kupić tutaj |