Witajcie po świętach. Pewnie Wasze stoły uginały się pod wspaniałymi daniami i może teraz nie macie za bardzo apetytu, ale dzisiejszy pasztet jest bardzo smaczny i na dodatek można go upiec nie tylko w foremkach, ale także w słoikach, na zapas. Będzie jak znalazł, kiedy już wyblakną wspomnienia wielkanocnego objadania się i znów nieco zgłodniejecie. Pasztet przygotowuje się bardzo łatwo, więc żadnych wymówek, typu „nie mam czasu”, nie przyjmuję do wiadomości i bardzo gorąco zapraszam do wypróbowania. Jedynie z czym możecie mieć problem, to obranie papryki, ale myślę, że jakoś sobie z tym poradzicie, a tak po cichu mogę Wam w tajemnicy zdradzić, że niedługo będzie u mnie taki mały konkurs, w którym będzie można wygrać obieraczek, który doskonale poradzi sobie z obraniem papryki, pomidora, czy kiwi! Nie posiadając takiego obieraka można spróbować obrać paprykę ścinając skórkę ostrym nożykiem. Myślę, że każdy ma jakiś swój sposób na upartą paprykę, a ja tymczasem zapraszam na pasztet :-)
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
Pasztet z czerwonej soczewicy:
1 filiżanka czerwonej soczewicy (przed ugotowaniem)
2 cebule
1 duża, czerwona papryka
2 jajka
olej
0,5 łyżeczki curry
0,5 łyżeczki kurkumy
0,5 łyżeczki kuminu
0,5 łyżeczki zmielonych nasion kolendry
sól
chilli
masło do wysmarowania foremek
Soczewicę ugotować do miękkości z dwoma filiżankami wody. Cebule pokroić w kostkę usmażyć z olejem na złoto, najlepiej w garnku. Paprykę obrać ze skórki, pokroić w kostkę, dodać do cebuli, usmażyć do miękkości, dodać soczewicę i odstawić do ostudzenia. Dodać pozostałe składniki, wszystko trochę zblenderować (nie na całkiem gładko), umieścić w wysmarowane masłem foremki i piec we wcześniej nagrzanym piekarniku ok. 45 minut, przy temperaturze ok. 180 ˚C.
Jeżeli chcemy pasztet upiec w słoikach należy wypełnić je maksymalnie do 2/3, ponieważ pasztet urośnie. Jeżeli pasztet chcemy przechowywać dłużej, słoiczki powinny być wysterylizowane, jeśli tylko kilka dni, wystarczy, że będą czyste. Należy uważać, aby brzegi z gwintem nie pobrudziły nam się masłem lub pasztetem podczas napełniania. Słoki pieczemy OTWARTE. Zamykamy natychmiast po wyjęciu z piekarnika. Jeżeli pasztet urósł za wysoki, ścinamy szybko nożem nadmiar przed zamknięciem.
Więcej informacji na temat sterylizacji słoików napisałam w poście o syropie z rabarbaru.
Do pasztetu najlepiej nadają się słoiczki o prostym, lekko rozszerzającym się ku górze kształcie, aby potem można było go wyjąć.
Świetnie smakuje jako dodatek do sałatek z sosem do sałatek.
18 Komentarzy
Ja po tych świętach mogę tylko grejpfruty i rukolę. I nie jest to zaburzenie odżywiania, ani dieta, po prostu mój brzuch odmawia innego pokarmu. Ale ten pasztecik... ;p
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że już niedługo Ci apetyt wróci do normy :-)
UsuńU mnie po świętach to zielone koktajle 2 razy dziennie. Niby dużo jedzenia na święta nie było, bo nie chciałam przez tydzień czuć się jak bomba, ale i tak po dwóch dniach zatęskniłam za zdrowszym odżywieniam. :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, kolejna straciła apetyt, no cóż, następnym razem chyba sałatkę Wam zaserwuję ;-) Doskonale rozumiem, to chyba po każdych świętach tak jest, pozdrawiam :-)
Usuńbardzo podoba mi się kokilkowe wydanie pasztetu
OdpowiedzUsuńwygląda fantastycznie:)
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita, ciągle zaskakujesz doskonałymi pomysłami.....PS Dziękuję za życzenia i również wszystkiego co najlepsze, najpiękniejsze i.....niestety poświątecznie , ale szczerze :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-)
UsuńPrezentuje się świetnie :)
OdpowiedzUsuńZ czerwonej soczewicy czyli pysznie ale i zdrowo :)
OdpowiedzUsuńAle super pomysł z tym pieczeniem w słoiku. Veggie ty masz łep!:) Lubię gotować duże ilości na raz i część z tego odkładać na potem np. w słoik, żeby się nie znudziło jedzenie jednej potrawy codziennie, tylko wyciągnąć taki wek za kilka dni, gdy nie mam czasu na gotowanie. Na pewno wyprubuję ten patent ze słoikiem, choć w moim przypadku pewnie będzie to mega ilość pasztetu, bo dla filiżanki nie będę brudzić garów;) I upiekę blachę do zjedzenia na już i od razu obok słoik na potem:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się pomysł spodobał, polecam. Właśnie też tak zrobiłam upiekłam w foremkach i obok w słoikach na zapas.
Usuńale piekny :) jeszcze takiego nie jadłam
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta mini wersja, coś na mój przejedzony brzuszek;)
OdpowiedzUsuńMuszę zrobić sobie do pracy takie mini wersje pasztetu :)
OdpowiedzUsuńA ja na święta nie zaszalałam zupełnie.
OdpowiedzUsuńPasztet świetny, uwielbiam wszelkie bezmięsne pasztety, z papryką jeszcze nie jadłam, zrobię w weekend. Dziś złamałam swoją żelazną zasadę jedzenia tego co w sezonie (kupiłam melona z Brazyli), więc paprykę też kupię.
Pozdrawiam.
Ty to jesteś jednak porządna dziewczyna, że kupujesz sezonowo. Również staram się, choć nie zawsze jestem konsekwentna. Można zrobić też bez papryki, choć pewnie nie będzie to już to samo. Mam nadzieję, że będzie Ci smakował :-)
Usuńwygląda przepysznie :) buziaki
OdpowiedzUsuń