Pierwszy raz jadłam je w małym, niepozornym bistrze libańskim, niestety nie w Libanie. Można spotkać je również w kuchni tureckiej lub egipskiej. Chrupiące, gorące, do tego pyszna sałata i okra (ketmia jadalna), o której będzie innym razem. Do tego muzyka orientalna. W takiej atmosferze można poczuć się choć przez chwilę, jak w dalekiej podróży. Samo jedzenie podróży nie zastąpi, ale można je wpleść w naszą codzienność, aby ją nieco urozmaicić.
© Mariola Streim |
Oto nadeszła chwila ogłoszenia wyników konkursu z szarlotką.
Nadesłałyście mi wspaniałe przepisy i decyzja nie była łatwa. Wyobraźcie sobie, jak siedzę przed komputerem, obok mnie lista Waszych propozycji i próby wyłonienia najlepszej. Zaczynam więc i piszę sobie notatki. Przy pierwszym przepisie napisałam „fajny“. Przy drugim też napisałam „fajny“ i tak przy każdym kolejnym. Bo wszystkie były FAJNE!
Po namyśle, jednak skusiłam się na wersję wcale nie dla leniwych, widząc budyń i jabłka w jednym cieście, nie mogłam się mu oprzeć.
A oto efekty mojej pracy. Osoba, która przysłała mi przepis na to ciasto
z pewnością już je poznała :-)
© Mariola Streim |
Nadesłałyście mi wspaniałe przepisy i decyzja nie była łatwa. Wyobraźcie sobie, jak siedzę przed komputerem, obok mnie lista Waszych propozycji i próby wyłonienia najlepszej. Zaczynam więc i piszę sobie notatki. Przy pierwszym przepisie napisałam „fajny“. Przy drugim też napisałam „fajny“ i tak przy każdym kolejnym. Bo wszystkie były FAJNE!
Po namyśle, jednak skusiłam się na wersję wcale nie dla leniwych, widząc budyń i jabłka w jednym cieście, nie mogłam się mu oprzeć.
A oto efekty mojej pracy. Osoba, która przysłała mi przepis na to ciasto
z pewnością już je poznała :-)
© Mariola Streim |
Pieczone gołąbki nie wpadną wprawdzie same go gąbki, ale warto zarezerwować sobie nieco czasu na ich przygotowanie, ich smak wynagrodzi Wasz trud.
A propos trudu – trudne wcale nie są, wystarczy tylko poświęcić im nieco uwagi. Skoro ja (osoba początkująca, jeżeli chodzi o robienie gołąbków) sobie poradziłam, to i Wy dacie radę. Zachęcam do spróbowania. Kapusty na targach teraz pełno, za grosze, więc danie jest jak najbardziej sezonowe.
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
1 główka kapusty
1 woreczek ryżu (u mnie basmati)
kilka pieczarek (ok. 250 g)
1 cebula
1 śmietana roślinna, najlepiej ryżowa
sos pomidorowy
olej
sól, nieco chilli
Ryż ugotować według opisu na opakowaniu.
Cebulę pokroić w kostkę i podsmażyć z olejem, na dużej patelni. Pieczarki pokroić w kostkę, dołożyć do cebuli i smażyć aż pieczarki przestaną puszczać sok. Dodać przyprawy i jeszcze chwilę smażyć. Dodać ryż, dolać połowę śmietany, wszystko dobrze wymieszać. Masa powinna być lekko klejąca.
Włożyć kapustę do pustego garnka, dolać tyle wody, aby kapusta była prawie zalana, ale nie wylewała się z garnka. Wyjąć kapustę, wodę zagotować. Zmniejszyć ogień do minimum, zanurzyć powoli kapustę i po kilku minutach zdejmować delikatnie po jednym, zewnętrznym liściu. W ten sposób przygotowane liście powinny być elastyczne, aby łatwo było je zginać. Jeżeli są jeszcze za sztywne, można umieścić je jeszcze na minutę do mikrofalówki, albo pogotować chwilę w wodzie, w której parzyła się kapusta.
Do każdego liścia włożyć łyżkę farszu i zwijać je w małe paczuszki. Układać na dnie formy żaroodpornej, tak, aby miały ciasno i nie mogły się rozwinąć. Zalać sosem pomidorowym wymieszanym z drugą połową śmietany, przykryć naczynie folią aluminiową i piec 1,5 godziny we wcześniej nagrzanym piekarniku przy temperaturze 200 ˚C.
Pamiętajcie o konkursie, jak macie ciekawe przepisy na szarlotkę, przyślijcie mi. Możecie wygrać książkę („Makatka“, Katarzyna Grochola i jej córka – Dorota Szelągowska), kwitnącą herbatę i małą niespodziankę. Nie musicie piec, robić zdjęcia, wystarczy przysłać sam przepis. Mogą być przepisy, które już były publikowane na Waszych blogach. Czasu zostało niewiele, dołączcie do tych, co już biorą udział. Zasady konkursu znajdziecie tutaj.
Zapraszam!
Zapraszam!
Ryż świetnie nadaje się do eksperymentowania, stanowi doskonałą bazę do różnych dań.
W związku z konkursem u Violi postanowiłam wykreować coś prostego i na każdą okazję. Czy to macie gości i przy dłuższej pogawędce chcielibyście wspólnie coś pochrupać, czy też jako dodatek do sałatki, do pracy, w podróż – zastosowań jest wiele. Rewelacyjny sposób na wykorzystanie ryżu, kiedy ugotuje Wam się za dużo na obiad, nie musicie wyrzucać, możecie przeistoczyć go w te oto ciasteczka. W moim przepisie wykorzystałam ryż Uncle Ben's, pełnoziarnisty, ale jeżeli nie lubicie pełnoziarnistego, możecie użyć do risotto. Zrobiłam dwa rodzaje ciasteczek, różnią się nieco kolorem i smakiem, jedne są bardziej ostre, drugie mają nutę indyjską, obie wersje wyszły pyszne.
W związku z konkursem u Violi postanowiłam wykreować coś prostego i na każdą okazję. Czy to macie gości i przy dłuższej pogawędce chcielibyście wspólnie coś pochrupać, czy też jako dodatek do sałatki, do pracy, w podróż – zastosowań jest wiele. Rewelacyjny sposób na wykorzystanie ryżu, kiedy ugotuje Wam się za dużo na obiad, nie musicie wyrzucać, możecie przeistoczyć go w te oto ciasteczka. W moim przepisie wykorzystałam ryż Uncle Ben's, pełnoziarnisty, ale jeżeli nie lubicie pełnoziarnistego, możecie użyć do risotto. Zrobiłam dwa rodzaje ciasteczek, różnią się nieco kolorem i smakiem, jedne są bardziej ostre, drugie mają nutę indyjską, obie wersje wyszły pyszne.
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
Ojej, jak ja nie lubię tego ziąbu. Kolory owszem, piękne są, to jedyna rzecz, która rekompensuje mi te przenikliwe chłody. Gdybym miała wybierać pomiędzy wiosną, a jesienią, zdecydowanie wybrałabym wiosnę. Jesienią jest jakaś taka atmosfera z cyklu „już nic nie warto“, bo i tak zaraz będzie zima. Wiem, to absurd, wszystko warto, ale jakoś dla mnie jest to pora przygotowywania się do niedźwiedziego snu, z tą tylko różnicą, że nie będąc niedźwiedziem, nie mogę pozwolić sobie na żadne dłuższe lenistwo.
A z czym Wam kojarzy się jesień? Kolorowe liście, mgła, szare wieczory? To na zewnątrz, a jeżeli siedzimy w przytulnym domu? Kocyk w kratkę, grube, wełniane skarpety i może ogień w kominku? Do tego koniecznie szarlotka z jesiennych jabłek, kubek gorącej herbaty i coś do czytania?
Książkę i herbatę możecie dostać ode mnie, natomiast szarlotkę musicie upiec sobie sami (same, bo książka jest raczej dla czytelniczek, chyba, że jakiś mężczyzna będzie chciał swoją „drugą połówkę“ uszczęśliwić, to zapraszam).
A z czym Wam kojarzy się jesień? Kolorowe liście, mgła, szare wieczory? To na zewnątrz, a jeżeli siedzimy w przytulnym domu? Kocyk w kratkę, grube, wełniane skarpety i może ogień w kominku? Do tego koniecznie szarlotka z jesiennych jabłek, kubek gorącej herbaty i coś do czytania?
Książkę i herbatę możecie dostać ode mnie, natomiast szarlotkę musicie upiec sobie sami (same, bo książka jest raczej dla czytelniczek, chyba, że jakiś mężczyzna będzie chciał swoją „drugą połówkę“ uszczęśliwić, to zapraszam).
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
Pieczone ziemniaki – nic ich nie zastąpi. Uwielbiam ponad wszystko i już kilka razy prezentowałam je w różnych wariantach. Dziś bardzo prosta wersja, o kolorze idealnie pasującym do obecnej pory roku. Jesień już się rozgościła, już nawet raz musiałam szyby od samochodu skrobać! Pewnie dlatego ciągle przez pomyłkę piszę z i m n i a k i, zamiast z i e m n i a k i, już popoprawiałam, żeby nie było. Na szczęście teraz u mnie świeci słońce i wszystko się złoci, mam nadzieję, że u Was też :-)
... i tak sobie myślę, co by tu z okazji tej jesieni jeszcze wymyślić, może jakiś mały konkurs dla Was? Macie ochotę? Pewnie tak, zobaczę, co da się w tej sprawie zrobić. Tak czy owak, zaglądajcie tu w najbliższym czasie!
... i tak sobie myślę, co by tu z okazji tej jesieni jeszcze wymyślić, może jakiś mały konkurs dla Was? Macie ochotę? Pewnie tak, zobaczę, co da się w tej sprawie zrobić. Tak czy owak, zaglądajcie tu w najbliższym czasie!
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
Wracamy do słodkości, a właściwie kwaśności. Ciasta cytrynowe raczej nie należały dotychczas do moich ulubionych, bo zawsze wydawało mi się, że ta leciutka pianka na wierzchu jest „nie-do-zrobienia“. Tymczasem skusiłam się, zainspirowana znów przepisem znalezionym na blogu zufikowo i zapewniam Was, że warto było się przełamać. Słynna pianka wyszła bowiem perfekcyjna, wspaniała, lekka jak chmurka, „wsamrazowo kwaskowata“, delikatna... tu mogłabym pisać i pisać, ale w niczym to Wam nie pomoże. Sami musicie spróbować, żeby przekonać się, jak wspaniale to ciasto smakuje.
© Mariola Streim |