Słodycze to wielka słabość wielu z nas. Nic nie pomogą obiecanki-cacanki, że zmienimy nasze przyzwyczajenia, nie pomaga wiedza na temat szkodliwego wpływu spożycia cukru na nasze zdrowie i nawet zbędne kilogramy nie są wystarczającym argumentem, aby pokonać tę zmorę.
Co z tym zrobić? Moja rada jest prosta. Należy przeanalizować jakie słodycze jadamy i postarać się zamienić je na zdrowsze.
Zakazy nic nam nie dadzą. Jeśli zabronimy sobie czegoś ukochanego, możemy być pewni, że zakaz będzie prędzej czy później złamany i będziemy mieć później poczucie frustracji, bo w końcu nie daliśmy rady dotrzymać danego słowa. We własnych oczach jesteśmy wtedy niewiele warci, bo osoba, która nie dotrzymuje obietnic nie zasłużyła na nasz szacunek. A skoro jesteśmy niewiele warci, to już nie ma znaczenia, czy zjemy dodatkową furę niezdrowych słodyczy, czy nie. Wręcz przeciwnie, ich zjedzenie może być to dla nas pocieszeniem. Oczywiście takie pocieszenia nie są dobre i powodują kolejne wyrzuty sumienia. Takie diabelskie koło może kręcić się w nieskończoność i bardzo trudno z niego wyjść. Aby tego uniknąć warto zastosować metodę małych kroków i nie rezygnować z zakazanych smaków całkowicie. Jest całe mnóstwo produktów, które oprócz słodkiego smaku dostarczają nam cennych witamin i błonnika, więc nie są aż tak straszne jak gotowe słodycze, w których niczego pożytecznego nie znajdziemy.
Moje doświadczenia, potwierdzone Waszymi komentarzami utwierdzają mnie w przekonaniu, że im zdrowiej się odżywiamy, tym mniej mamy ochotę na coś słodkiego. Generalnie, ataki nagłego głodu zanikają. Również medycyna chińska to potwierdza. Według niej, jeśli po posiłku mamy niedosyt i ochotę na coś słodkiego, to znaczy, że się porządnie nie najedliśmy. Nawet mając bardzo pełen żołądek możemy być nienajedzeni. Dobrze najedzeni jesteśmy, gdy zjedliśmy posiłek wartościowy dla naszego organizmu. Ostatnio nawet przeczytałam interesujące hasło napisane w związku z odchudzaniem. Brzmiało ono mniej więcej tak: „jedz lepiej, nie mniej!“ Tak więc, zapraszam na pyszny krem, który z pewnością będzie świetną alternatywą do gotowych smarowideł z supermarketu.
Pamiętajcie jednak, że cukier to cukier, bez względu na to czy pochodzi z waszej cukierniczki, czy z owoców. Ostatecznym celem powinno być jego jak najmniejsze spożycie.
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
180 g daktyli
2 duże, dojrzałe banany
2 łyżeczki karobu (ewentualnie ciemnego kakao)
2 garście orzechów nerkowca (ewentualnie fistaszków)
Daktyle, banany, korab i orzechy zmiksować. Jeśli daktyle są mocno wysuszone, można wcześniej zalać je wrzątkiem i moczyć przez godzinę aby zmiękły. Gwarantuję, że to jest pyszne!
Więcej smacznych inspiracji mojego autorstwa znajdziesz na stronie Sonkofit
3 Komentarzy
Zjadłabym cały słoik na raz! Musi być przepyszne. :)
OdpowiedzUsuńhttps://jaglusia.wordpress.com/
Krem daktylowy to moja słabość! Uwielbiam do jaglanki :)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł, myślę, że dla mnie to by było za słodkie, ale mój domownik zjadłby wszystko ;)
OdpowiedzUsuń