Bardzo słodko u mnie ostatnio, nic dziwnego, gdyby nie zdrowy rozsądek, pewnie żywiłabym się głównie słodyczami :-) Będą jeszcze inne rzeczy, bez obaw, ale póki co, dzielę się tym, co mam.
We wtorek oglądałam w telewizji film „Julie & Julia“ o blogu kulinarnym, jego wzlotach oraz upadkach i nieźle się naśmiałam. To trochę tak, jakbym sama siebie widziała i pewnie niejedna z was przeżyła swoją przygodę z blogiem podobnie jak bohaterki filmu. „Nie mogę przestać pisać, przecież moi czytelnicy czekają“, „dostałam pierwszy komentarz“, „już mojego bloga ktoś oglądał“ i wiele podobnych stwierdzeń :-)
Biedni mężowie, ci w filmie i ci w rzeczywistości, nic im nie pozostaje tylko przytakiwanie i czekanie, aż choroba minie.
Podzielcie się swoimi doświadczeniami, jak to było na samym początku, kiedy już sama publikacja pierwszego posta była nielada przeżyciem. Czasami patrzę w podziwem na te blogi, które prowadzone są od kilku lat! Niesamowite, czy ja tak długo dam radę? Interesujęce jest dla mnie cofanie się do pierwszych wpisów na takim wiekowym blogu. Widać, jak ogromny rozwój mają za sobą ich autorzy. Myślę, że chociażby dla rozwoju własnej osobowości i umiejętności warto to robić. Nawet, jeżeli nie spełni się marzenie obu bohaterek filmu o karierze pisarskiej i wielkich pieniądzach :-)
A tak właściwie, kto powiedział, że się nie spełni? Wystarczy tylko uwierzyć ;-)
© Mariola Streim |
Przepis na szybkie placuszki
2 jaka
mąka
mleko
olej do smażenia
owoce
cukier puder do posypania
Zrobić ciasto, jak na naleśniki, ale bardziej gęste. Rozgrzać olej na patelni (sporą ilość, tak, aby placuszki lekko pływały) i smażyć małe placuszki na złoto. Powinny być puszyste (przynajmniej moje bardzo urosły mimo, że nie dodałam proszku).
Podawać z cukrem pudrem i owocami, ja miałam akurat mandarynki.
Doskonałe, gdy „chodzi za nami coś słodkiego“, a nasze zapasy ze słodyczmi akurat się wyczerpały. Nadają się również na pyszne, szybkie śniadanie.
8 Komentarzy
Jesli blogowanie sprawia ci przyjemnosc i jesli nie dopadnie cie jakis ostry kryzys, to pewnie dasz rade - bo czemu nie? :)
OdpowiedzUsuńJa mialam (i nadal mam) jeszcze kilka niekulinarnych blogow, wiec sama publikacja pierwszego postu wielkim przezyciem nie byla. Za to juz pierwsze komentarze - owszem. A Mezczyzna znosi wszystko ze stoickim spokojem. Tylko czasem marudzi troche, ze moglabym juz nie wydziwiac, tylko zrobic jakiegos schabowego... ;)
ha, u mnie schabowego nikt się nie doczeka ;-) a marudzenia tak strasznie dużo nie mam, tylko takie dziwne przytakiwanie i uśmieszki, chyba nie jestem traktowana poważnie!
OdpowiedzUsuńpysznie wyglądają. musze obejrzeć ten film
OdpowiedzUsuń"Bardzo słodko u mnie ostatnio, nic dziwnego, gdyby nie zdrowy rozsądek, pewnie żywiłabym się głównie słodyczami :-)". Mogę się pod tym podpisać rękami i nogami. A film widziałam i bardzo mi się podobał, ale tak wytrwała jak ta młoda, to nie jestem i generalnie albo piszę pod rząd i gotuję albo długo, długo nic. I zrozum tu człowieku człowieka drugiego. Naleśniki mi chodzą po głowie teraz.
OdpowiedzUsuńFilm oglądałam, ale dużo większe wrażenie zrobiła na mnie książka: "As Always Julia". Listy Julii Child do Avis DeVoto. Chyba nigdy nie będę w stanie pisać w tak apetyczny sposób o jedzeniu :) A przez to blogowanie, nie mam już tyle przyjemności z mojego nocnego gotowania. Bo co z tego, że pyszne skoro nie uda mi się tego sfotografować?:)
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny za wasze uwagi :-)
OdpowiedzUsuńFroszka – dobrze wiedzieć, muszę tę książkę w takim razie koniecznie przeczytać :-) a co do zdjęć, to jest sposób, można kupić niedrogo dwie lampy fotograficzne (nie muszą być mocne, bo małe rzeczy mamy) i wtedy już nie mamy ograniczeń. Ja niestety teraz też jestem ograniczona światłem, ale mam nadzieję, że już niedługo sobie to lepiej zorganizuję. Pozdrawiam :-)
Ja moją przygodę z blogowaniem zaczęłam stosunkowo niedawno, bo w lutym tego roku. Wcześniej oczywiście również gotowałam i piekłam. Blog powstał z dwóch powodów. Po pierwsze znajomi od dawna suszyli mi głowę, żebym dzieliła się z innymi przepisami, a po drugie byłam ciekawa jak to jest. Nie bloguję tak intensywnie jak np Tosia i Śliwka z burczymiwbrzuchu, które nawiasem podziwiam za niezwykłą kreatywność, zapał i konsekwencję przez co pewnie jestem raczej mało rozpoznawalna w sieci, ale przestałam się już tym tak przejmować, bo doszłam do wniosku, że bloguję przede wszystkim dla siebie, żeby móc potem wrócić do jakiegoś okresu z mojego życia i przeżyć coś jeszcze raz. A jeśli jeszcze przy okazji komuś coś się u mnie spodoba, wypróbuje to u siebie w kuchni i mu wyjdzie, to radość będzie podwójna :)
OdpowiedzUsuńKażdy powinien blogować tak, jak lubi, ma czas i ochotę. Na tym właśnie polega przyjemność, że robi się to przede wszystkim dla siebie. Oczywiście dwie osoby mogą więcej wyprodukować niż jedna. Poza tym można to w każdje chwili zmienić, raz blogować mało, raz dużo. Jak nam się chce ;-)
Usuń