Jak zwykle, przypadek okazał się moim wiernym pomocnikiem. Zawsze mogę na niego liczyć i bardzo sobie go cenię. Raczej nie przejmuję się, kiedy stwierdzam, że czegoś nie mam w domu, nie gnam do sklepu, tylko zacieram ręce na nowe odkrycia. Tym razem było ustalone, że będzie zupa marchewkowa. Jednak marchewka wykręciła nam figla i było jej za mało. No cóż, nie ma rady, będzie taka niby-marchewkowa. Rezultat był taki, że wyszła lepsza niż moje wszystkie dotychczasowe marchewkowe razem wzięte.
© Mariola Streim |