Czy myśleliście czasami o osobach, które muszą unikać niektórych składników spożywczych ze współczuciem? Zupełne niepotrzebnie. Każde ograniczenie stawia nam granicę i w jej ramach musimy się poruszać, ale granica nie zawsze musi być czymś złym. Dzięki temu, że jest, nie rozpraszamy się, tylko z tego małego obszaru, który mamy do dyspozycji, wyciskamy ile się da. Skupiamy się na tym, co mamy i dzięki temu odkrywamy cudowne rozwiązania, których być może wcale nie zauważylibyśmy, mając większe pole do działania. Dotyczy to nie tylko kuchni. W pracy kreatywnej również ma się zawsze jakieś ograniczenia, jeżeli nie są narzucone z góry, to określone przez twórcę. Dzięki temu cała idea staje się bardziej czytelna i jednoznaczna. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że projekt jest wtedy lepszy, jeżeli nie wrzucimy zbyt wielu pomysłów do jednego wora. Gotowanie niczym się od projektowania nie różni, pod warunkiem, że odejdziemy od powielania przepisów, a zaczniemy tworzyć własne kompozycje.
Wracając jednak do prozy życia, mój przepis nie jest nowym odkryciem, podpatrzyłam go na blogu foodmania i nieco zmodyfikowałam, a moim ograniczeniem był gluten. Efekt niesamowicie pyszny. Spróbujcie nawet, jeżeli nie jesteście weganami, ani bezglutenowcami. Deser ten w niczym nie przypomina w smaku jakiejś nudnej diety, a Ci, którzy mieli przyjemność spróbować mieli zadowolone miny :-)
Wracając jednak do prozy życia, mój przepis nie jest nowym odkryciem, podpatrzyłam go na blogu foodmania i nieco zmodyfikowałam, a moim ograniczeniem był gluten. Efekt niesamowicie pyszny. Spróbujcie nawet, jeżeli nie jesteście weganami, ani bezglutenowcami. Deser ten w niczym nie przypomina w smaku jakiejś nudnej diety, a Ci, którzy mieli przyjemność spróbować mieli zadowolone miny :-)
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim zdjęcie z tej serii możesz kupić tutaj |