Choć już sporo czasu minęło od warsztatów w Gorzowie, które odbyły się w ramach Nocnego Szlaku Kulturalnego, emocje nadal u mnie nie opadły. Mam nadzieję, że uczestnikom podobało się równie dobrze jak mi. Po prostu wszystko grało. Pogoda, miejsce, wspaniali uczestnicy... według mnie było idealne. No może oprócz komarów, które nie były dla nas pobłażliwe ;-)
Ale od początku. Cała ta impreza nie powsatałaby, gdyby nie Marta Danielak (http://vege4u.blogspot.com) oraz Ania Świerczyńska. To one, dwie gorzowskie wegetarianki, nakręciły cały ten motor, zmobilizowały jeszcze pomocników i tak oto, w pięknym parku, obok letniego ogródka Cafe Costa, miała miejsce świetna kulinarna zabawa.
Uczestnicy potraktowali sprawę bardzo poważnie. Wyglądali jak prawdziwi profesjonaliści. Skupieni, pełni motywacji, produkowali smakołyki taśmowo, a czekająca kolejka jeszcze tylko ich mobilizowała. A kolejka była chwilami długa. Stali w niej ludzie młodzi, w wieku średnim, starsi, dzieci, kobiety, mężczyźni... dosłownie cały przekrój gorzowskiego społeczeństwa, co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Było też wiele pytań, uwag, jednym słowem zainteresowanie przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Zobaczcie sami.
Gotowaliśmy:
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Piotr Merda |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Piotr Merda |
© Hanna Kaup |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Piotr Merda |
© Beata Klepaczewska |
© Hanna Kaup |
okazały się absolutnym hitem warsztatów, pojawiły się w menu zupełnie przypadkiem, w ostatniej chwili, dzięki miłemu Sławkowi, który je własnoręcznie zerwał i nam je dostarczył. Był to już ostatni gwizdek, gdyż sezon na nie właściwie się kończy i mieliśmy ogromne szczęście, że nam się udało.
...a do tego
pasuje do kwiatów idealnie, ale widziałam, że dodawano go nie tylko do kwiatów, ale również do
gofrów bananowych bez jajek (według przepisu Patyski, Patysko musiałam podzielić się tym cudownym przepisem, dziękuję)
Oprócz tego miksowaliśmy smoothie, którego okazało się zdecydowanie za mało, takim cieszyło się powodzeniem.
Był jeszcze czekoladowy krem z awokado, przepis już niebawem.
Ponadto ogromnym powodzeniem cieszyła się (wydawałoby się najzwyklejsza) sałatka ziemniaczana, której przytrafiła się ciekawa przygoda. Otóż była ona przygotowywana przy tym samym stoliku, co sos do sałatki, ale nie do tej. Sos ten tylko nazywa się do sałatki, a tak naprawdę jest do wszystkiego i w tym wypadku miał być podany do placków z cukinii. Oczywiście zauważyłam to zabawne nieporozumienie, w momencie, kiedy właśnie sos był wlewany do sałatki, dokładnie o jedną sekundę za późno... wszystko jednak skończyło się dobrze, sos do placków został dorobiony, a sałatka z dodatkowym sosem smakowała jeszcze lepiej. Niestety wiem to tylko z opowiadań, bo dla mnie nie wystarczyło :-)
Turecka sałatka z kuskusem (w oryginale z bulgurem) zaskoczyła wszystkich swoją prostotą i myślę, że niejedna osoba przygotuję ją u siebie w domu.
No a pesto? Też spotkało się z wielkim zainteresowaniem. W sklepie kosztuje majątek, a my przygotowaliśmy je w trzy minuty i znacznie taniej. Bazylia (zamiast rukoli) zmiksowana z oliwą, czosnkiem, nasionami ze słonecznika i odrobiną soli podawana była również do placków z cukinii. Nawet doświadczone gospodynie domowe nas chwaliły.
Jeszcze czas wspomnieć o pieczonych ziemniakach, których nawet za bardzo nie widziałam, bo z piekarnika od razu rozpierzchły się po talerzach i po nich.
No i na koniec trzeba opisać zupę z soczewicy. Takie głosy chodziły, że niby niektórzy nie wierzyli, że jest zupełnie bez mięsa, hi, hi. Uczestnicy jednak potwierdzą, że wszystkie składniki, które użyliśmy do przygotowania naszego menu były wegetariańskie.
Szkoda, że już po wszystkim, mam nadzieję, że spotkamy się za rok w jeszcze większym gronie :-)
Bardzo dziękuję wszystkim zaangażowanym w organizację, właścicielowi Cafe Costa, mojej siostrze Agnieszce Bukowskiej, która miała po prostu głowę na karku, jeżeli chodziło o sprawy techniczne i wszystkim, którzy nam pomogli. Wielu osób nawet nie znam, ale bardzo cenię ich wkład.
Również tym, którzy zapisali się na warsztaty i uczestniczyli w gotowaniu bardzo dziękuję, byliście cudowni!
Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam, jak mi się coś jeszcze przypomni to dopiszę :-)
Z nieco innej perspektywy możecie poczytać tutaj, polecam.
Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam, jak mi się coś jeszcze przypomni to dopiszę :-)
Z nieco innej perspektywy możecie poczytać tutaj, polecam.