Dziś chciałabym przekazać Wam nieco moich doświadczeń na temat żelaza i jego braku w organizmie. Może pozwoli to niektórym z Was przekonać się, że weganizm jest dla nas dobry, jeśli spożywamy właściwie produkty. Niedobór żelaza to bardzo kontrowersyjna sprawa i przeciwnicy weganizmu natychmiast nam go wytykają i argumentują, że jego przyczyną jest brak mięsa w jadłospisie. Ale czy mają rację? Otóż kiedyś, będąc wegetarianką miałam czasami lekko obniżony poziom żelaza, ale lekarze nie widzieli tego bardzo krytycznie, nie straszyli, tylko twierdzili, że u kobiet (nie tylko wegetarianek) to normalne, gdyż w naszym pożywieniu jest za mało tego pierwiastka i nie mamy skąd go czerpać. Przepisywali mi preparat w celu jego uzupełnienia i do widzenia. Czy mieli rację? Jak to możliwe, że będąc wegetarianką wiecznie miałam z tym problem, natomiast na diecie wegańskiej poziom żelaza jest u mnie w normie?
Odpowiedź jest prosta. Wtedy nie odżywiałam się odpowiednio. Za dużo słodyczy i innych niezdrowych produktów zjadałam każdego dnia, za mało wartościowych. Częściowo nie z mojej własnej winy, ponieważ wtedy w sklepach nie było aż takiego dużego wyboru, a i wiedza na ten temat pozostawiała wiele do życzenia.
Pewnie żyłabym do dziś z tym wiecznym niedoborem, gdyby nie przypadek. Kilka lat temu, nasz mały kuzyn urodził się z celiakią (alergią na gluten), która nie od razu została odkryta. Dopiero po dwóch męczących latach, okazało się, co tak naprawdę maluchowi dolega. Dla nas był to właściwie pierwszy kontakt z osobą z taką dolegliwością, ale dość szybko zorientowaliśmy się, że objawy są bardzo podobne do tych, na które cierpi mój mąż i które każdy lekarz kwitował wzruszeniem ramion. Wyczytaliśmy, że najlepszą metodą stwierdzenia, czy ma się alergię na gluten jest jego wykluczenie i praktyczne wypróbowanie.
Nie trzeba było nam dwa razy mówić, natychmiast opróżniliśmy największą szufladę w naszej kuchni i zapełniliśmy ją bezglutenowymi produktami. U mojego męża uciążliwe dolegliwości zniknęły już po dwóch dniach po wprowadzeniu diety, a ponieważ nie chciałam przygotowywać oddzielnych posiłków dla siebie, stałam się automatycznie bezglutenowcem, tylko tyle, że ja nie muszę aż tak rygorystycznie do tego podchodzić. W moim organizmie również nastąpiły pozytywne zmiany. Już nie martwię się, że mogę utyć, ponieważ moje (moim zdaniem) zbędne kilogramy, które mnie od lat denerwowały, zniknęły jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Najważniejsze jest jednak to, że przybyło mi energii. Teraz nareszcie wiem, o czym mówią inni weganie.
Okazało się, że moje żelazo wróciło do normy. Później wyczytałam, że duża ilość glutenu zawartej w pszenicy szkodzi nam wszystkim. Jedni odczuwają to bardziej, inni mniej, ale dla każdego są to zbyt duże ilości, z którymi nasze organizmy sobie nie radzą. Dowiedziałam się też, że właśnie gluten może być przyczyną niedoboru żelaza. Jeśli interesuje Was ten temat, polecam Wam książkę Dieta bez pszenicy, która utwierdziła mnie w moich przekonaniach. Wierzyć, czy nie wierzyć? Każdy sam może o tym zdecydować, ale kiedy nasi lekarze głusi są na nasze skargi, a my widzimy, że coś nam dobrze służy, dlaczego nie spróbować?
Samo wykluczenie, czy ograniczenie zbóż nie załatwi jednak sprawy. Kolejnym ważnym elementem zdrowego odżywiania jest świadomy wybór produktów, dostarczających nam cennych substancji. Tak więc, zorganizowałam sobie bardzo obszerną tabelę z wartościami odżywczymi i staram się wprowadzać do mojej kuchni te produkty, które pomogą mi zaspokoić moje indywidualne zapotrzebowanie. Nie jest to trudne, wystarczy wyszukać kilka produktów wyróżniających się dużą zawartością danej witaminy czy pierwiastka i potem stopniowo wprowadzać do codziennego jadłospisu.
W ten sposób, miejsce makaronów w naszym jadłospisie, w dużej części zajęła quinoa. Jest bardzo smaczna i dostarcza oprócz dużej ilość żelaza, sporo magnezu i cynku. Jeśli nie macie za dużo doświadczenia z tymi ziarenkami, nie wiecie jak ugotować i ile wody należy dodać, polecam nowy produkt firmy SONKO. Jest to qiunoa trójkolorowa w praktycznych woreczkach. Gotuje się ją tylko przez 10 minut, podobnie jak ryż.
Ugotowane ziarenka można dodawać do sałatek, do deserów lub do śniadań.
Oczywiście nie tylko quinoą człowiek żyje, generalnie należy zwracać uwagę na zdrowe produkty, ale opisany wyżej przykład pokazuje, że to nie weganizm jest szkodliwy, lecz nasze niezdrowe przyzwyczajenia.