Ach te plany, jak one lubią się plątać, krzyżować, wszystko robić, żeby tylko coś popsuć. Od dawna sobie zaplanowałam, że na moim urlopie nie będzie internetu, nie będzie pracy, tylko leniuchowanie, czytanie i fotografowanie. Z leniuchowaniem nie ma chyba problemu, do tego właściwie nic nie potrzeba, tylko trochę dobrej woli, w książki zaopatrzyłam się, w razie czego mogę sobie coś jeszcze dokupić. Ale z fotografowaniem to mi los kloc pod nogi rzucił. Już miałam wszystko spakowane, dodatkowe karty, książkę porządną, fachową, żeby jeszcze się dokształcić, w końcu miałabym dwa tygodnie czasu, żeby w końcu tę teorię z praktyką w jedność połączyć, żeby nie bazować aż tyle na tej niezawodnej intuicji, żeby wiedzą się wspierać, a tu masz babo placek... Aparacik nowy, a już do naprawy mu się pojechało, biedakowi. I teraz książka biedna samotna, nie jedzie. Bo i po co.
Jadą farbki i pędzelki. Może to nawet i dobrze, trochę też się z tego cieszę, ale jednak ten wielki smutek rzuca duży cień na moje plany urlopowe, nie będę ukrywać.
Tak więc dziś ostatni przedwakacyjny wpis, na dowód, że już trochę trenowałam przed wyjazdem, załączam Wam moje akrylowe cytrynki i do zobaczenia za dwa tygodnie :-)
P.S. Na moim blogu malarskim możecie zobaczyć serję pomidorową.
Jadą farbki i pędzelki. Może to nawet i dobrze, trochę też się z tego cieszę, ale jednak ten wielki smutek rzuca duży cień na moje plany urlopowe, nie będę ukrywać.
Tak więc dziś ostatni przedwakacyjny wpis, na dowód, że już trochę trenowałam przed wyjazdem, załączam Wam moje akrylowe cytrynki i do zobaczenia za dwa tygodnie :-)
© Mariola Streim |
P.S. Na moim blogu malarskim możecie zobaczyć serję pomidorową.