Wiecie, że lubię zaskoczenia smakowe i nietypowe połączenia. Niby zwykłe składniki, a jednak interesujące. Bo czy jadacie na co dzień, smażone rzodkiewki? I to jeszcze z kalarepą i szparagami? Przepis znalazłam u Joanny, autorki bloga łasuch w kuchni. Danie zrobiłam z białymi szparagami i było bardzo pyszne, choć następnym razem spróbuję z zielonymi. Ugotowałam je już ładnych kilka dni temu, a ponieważ tu warsztaty, tam warsztaty, udało mi się dopiero dziś Wam zaprezentować i mam nadzieję, że nie jest jeszcze za późno na szparagi w waszej okolicy.
Często spotykam się z kręceniem nosem, że szparagi są bez smaku, łykowate, drogie, a więc bez żadnych zalet. Też kiedyś tak myślałam i zapewniam Was, że skoro takie negatywne wrażenie na Was wywarły, to tylko dlatego, że trafiła Wam się ich niska jakość. Szparagi z supermarketu można od razu skreślić z listy. Najlepiej kupić regionalne i przede wszystkim świeże, takie, które transportowano już masę kilometrów i magazynowano wiele godzin, będą wysuszone, a zatem łykowate. Jeżeli macie w pobliżu możliwość zakupu bezpośrednio u producenta, to zdecydowanie polecam. Dobre szparagi są grube, równe, mają zwarte łebki i niewysuszone końcówki. Świeże szparagi wydają kwiczące odgłosy, gdy się ociera jeden o drugi. Kolejną sprawą jest cena. Dobra jakość kosztuje, a szparagi to nie jest produkt, przy którym należy oszczędzać. U mnie szparagi są bardzo rzadko, najwyżej 2 – 3 razy w roku, tylko w sezonie, za to wybieram najdroższą kategorię, bo tylko wtedy mogę oczekiwać, że będą smakowały. Ważne jest też przygotowanie. Warto mieć ostry obierak i obrać niezbyt cienko, aby mieć pewność, że nie pozostały żadne resztki skórek. Podobno wodę do gotowania należy osolić i osłodzić, aby nie były potem gorzkie, choć ja nigdy nie słodzę i nie mam problemów z goryczą. Należy je porządnie ugotować, około 0,5 godziny trzeba liczyć. Dobrze ugotowane smakują wyśmienicie.
Szparagi mają wiele cennych właściwości, a do tego są niskokaloryczne. Zachęcam, jeżeli nie teraz, to najpóźniej w przyszłym roku :-)
Często spotykam się z kręceniem nosem, że szparagi są bez smaku, łykowate, drogie, a więc bez żadnych zalet. Też kiedyś tak myślałam i zapewniam Was, że skoro takie negatywne wrażenie na Was wywarły, to tylko dlatego, że trafiła Wam się ich niska jakość. Szparagi z supermarketu można od razu skreślić z listy. Najlepiej kupić regionalne i przede wszystkim świeże, takie, które transportowano już masę kilometrów i magazynowano wiele godzin, będą wysuszone, a zatem łykowate. Jeżeli macie w pobliżu możliwość zakupu bezpośrednio u producenta, to zdecydowanie polecam. Dobre szparagi są grube, równe, mają zwarte łebki i niewysuszone końcówki. Świeże szparagi wydają kwiczące odgłosy, gdy się ociera jeden o drugi. Kolejną sprawą jest cena. Dobra jakość kosztuje, a szparagi to nie jest produkt, przy którym należy oszczędzać. U mnie szparagi są bardzo rzadko, najwyżej 2 – 3 razy w roku, tylko w sezonie, za to wybieram najdroższą kategorię, bo tylko wtedy mogę oczekiwać, że będą smakowały. Ważne jest też przygotowanie. Warto mieć ostry obierak i obrać niezbyt cienko, aby mieć pewność, że nie pozostały żadne resztki skórek. Podobno wodę do gotowania należy osolić i osłodzić, aby nie były potem gorzkie, choć ja nigdy nie słodzę i nie mam problemów z goryczą. Należy je porządnie ugotować, około 0,5 godziny trzeba liczyć. Dobrze ugotowane smakują wyśmienicie.
Szparagi mają wiele cennych właściwości, a do tego są niskokaloryczne. Zachęcam, jeżeli nie teraz, to najpóźniej w przyszłym roku :-)
© Mariola Streim |
Po tych wszystkich emocjach i po tym, jak niektórzy z Was gotowali moje dania, nadeszła pora, abym wróciła do codzienności i zaprezentowała Wam jakiś nowy przepis.
Każdy z nas ma za sobą (albo jest jeszcze w trakcie) uzależnienie od nutelli. Ja również przechodziłam przez tę chorobę, choć już bardzo dawno i sama się dziwię, jak ja mogłam to jeść.
Dzisiejszy krem jest o wiele smaczniejszy i tak sobie myślę, że owszem, można jeść go łyżkami, choć na świeżutkim chlebie własnego wypieku, smakuje najlepiej.
Na warsztatach w Gorzowie testowaliśmy go w pierwszej grupie i zniknął natychmiast, więc wiem, że będzie Wam smakował. Przepis też należy do moich ulubionych, czyli 3 składniki, wszystko wrzucić do miski i dokładnie zmiksować :-)
Każdy z nas ma za sobą (albo jest jeszcze w trakcie) uzależnienie od nutelli. Ja również przechodziłam przez tę chorobę, choć już bardzo dawno i sama się dziwię, jak ja mogłam to jeść.
Dzisiejszy krem jest o wiele smaczniejszy i tak sobie myślę, że owszem, można jeść go łyżkami, choć na świeżutkim chlebie własnego wypieku, smakuje najlepiej.
Na warsztatach w Gorzowie testowaliśmy go w pierwszej grupie i zniknął natychmiast, więc wiem, że będzie Wam smakował. Przepis też należy do moich ulubionych, czyli 3 składniki, wszystko wrzucić do miski i dokładnie zmiksować :-)
© Mariola Streim |
Na warsztatach w Poznaniu było zupełnie inaczej niż w Gorzowie. Takie było założenie. Miało być kameralnie, w małym, zamkniętym gronie i tak właśnie było. Trochę jak w domu. Miałyśmy do dyspozycji przecudowny ogródek w Cafe Kawka (dziękujemy właścicielkom). Pogoda i dobre humory nam dopisały, przy pogaduszkach i śmiechach wyczarowałyśmy proste, ale bardzo smaczne menu. Przygotowałyśmy sałatkę z buraczków, gruszek i pomarańczy, która okazała się sporym zaskoczeniem ze względu na kontrastowy smak. Ponadto usmażyłyśmy placki z marchewki, które podałyśmy z pesto (zamiast rukoli wzięłyśmy bazylię) i sosem do sałatki. Kombinacja smaków bardzo przypadła wszystkim do gustu i każda z uczestniczek obiecała, że wprowadzi dania do swojej kuchni. Na deser zrobiłyśmy budyń marchewkowo-pomarańczowy (według przepisu Basi). Miał być z kręciołkiem, ale nie miałyśmy cierpliwości, bo wszystko tak pachniało, a nam w brzuchach już burczało, więc posypałyśmy tylko cynamonem, co okazało się niezłym odkryciem smakowym. Czas zleciał nam bardzo miło i wszystkie zgodnie postanowiłyśmy spotkać się ponownie, na kolejnym, wspólnym gotowaniu. Mam nadzieję, że uda nam się to zrealizować, najlepiej znów w Cafe Kawka i w większym gronie.
Cafe Kawka to bardzo przytulna kawiarnia, niedaleko Starego Rynku, z romantycznym wnętrzem i jeszcze bardziej romantycznym ogródkiem. Miałam okazję poznać jedną z właścicielek, przemiłą Halinę, która dokłada wiele starań, aby jej goście czuli się u niej wyjątkowo. Widać to w każdym detalu, nawet ilustracje na ścianach i w menu są jej dziełem. Bardzo fajne miejsce, wiem, że będę tam zaglądać, kiedy będę w Poznaniu :-)
Cafe Kawka to bardzo przytulna kawiarnia, niedaleko Starego Rynku, z romantycznym wnętrzem i jeszcze bardziej romantycznym ogródkiem. Miałam okazję poznać jedną z właścicielek, przemiłą Halinę, która dokłada wiele starań, aby jej goście czuli się u niej wyjątkowo. Widać to w każdym detalu, nawet ilustracje na ścianach i w menu są jej dziełem. Bardzo fajne miejsce, wiem, że będę tam zaglądać, kiedy będę w Poznaniu :-)
© Basia B. |
© Mariola Streim |
© Basia B. |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Basia B. |
© Basia B. |
© Basia B. |
© Basia B. |
Choć już sporo czasu minęło od warsztatów w Gorzowie, które odbyły się w ramach Nocnego Szlaku Kulturalnego, emocje nadal u mnie nie opadły. Mam nadzieję, że uczestnikom podobało się równie dobrze jak mi. Po prostu wszystko grało. Pogoda, miejsce, wspaniali uczestnicy... według mnie było idealne. No może oprócz komarów, które nie były dla nas pobłażliwe ;-)
Ale od początku. Cała ta impreza nie powsatałaby, gdyby nie Marta Danielak (http://vege4u.blogspot.com) oraz Ania Świerczyńska. To one, dwie gorzowskie wegetarianki, nakręciły cały ten motor, zmobilizowały jeszcze pomocników i tak oto, w pięknym parku, obok letniego ogródka Cafe Costa, miała miejsce świetna kulinarna zabawa.
Uczestnicy potraktowali sprawę bardzo poważnie. Wyglądali jak prawdziwi profesjonaliści. Skupieni, pełni motywacji, produkowali smakołyki taśmowo, a czekająca kolejka jeszcze tylko ich mobilizowała. A kolejka była chwilami długa. Stali w niej ludzie młodzi, w wieku średnim, starsi, dzieci, kobiety, mężczyźni... dosłownie cały przekrój gorzowskiego społeczeństwa, co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Było też wiele pytań, uwag, jednym słowem zainteresowanie przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Zobaczcie sami.
Gotowaliśmy:
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Piotr Merda |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Piotr Merda |
© Hanna Kaup |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Beata Klepaczewska |
© Piotr Merda |
© Beata Klepaczewska |
© Hanna Kaup |
okazały się absolutnym hitem warsztatów, pojawiły się w menu zupełnie przypadkiem, w ostatniej chwili, dzięki miłemu Sławkowi, który je własnoręcznie zerwał i nam je dostarczył. Był to już ostatni gwizdek, gdyż sezon na nie właściwie się kończy i mieliśmy ogromne szczęście, że nam się udało.
...a do tego
pasuje do kwiatów idealnie, ale widziałam, że dodawano go nie tylko do kwiatów, ale również do
gofrów bananowych bez jajek (według przepisu Patyski, Patysko musiałam podzielić się tym cudownym przepisem, dziękuję)
Oprócz tego miksowaliśmy smoothie, którego okazało się zdecydowanie za mało, takim cieszyło się powodzeniem.
Był jeszcze czekoladowy krem z awokado, przepis już niebawem.
Ponadto ogromnym powodzeniem cieszyła się (wydawałoby się najzwyklejsza) sałatka ziemniaczana, której przytrafiła się ciekawa przygoda. Otóż była ona przygotowywana przy tym samym stoliku, co sos do sałatki, ale nie do tej. Sos ten tylko nazywa się do sałatki, a tak naprawdę jest do wszystkiego i w tym wypadku miał być podany do placków z cukinii. Oczywiście zauważyłam to zabawne nieporozumienie, w momencie, kiedy właśnie sos był wlewany do sałatki, dokładnie o jedną sekundę za późno... wszystko jednak skończyło się dobrze, sos do placków został dorobiony, a sałatka z dodatkowym sosem smakowała jeszcze lepiej. Niestety wiem to tylko z opowiadań, bo dla mnie nie wystarczyło :-)
Turecka sałatka z kuskusem (w oryginale z bulgurem) zaskoczyła wszystkich swoją prostotą i myślę, że niejedna osoba przygotuję ją u siebie w domu.
No a pesto? Też spotkało się z wielkim zainteresowaniem. W sklepie kosztuje majątek, a my przygotowaliśmy je w trzy minuty i znacznie taniej. Bazylia (zamiast rukoli) zmiksowana z oliwą, czosnkiem, nasionami ze słonecznika i odrobiną soli podawana była również do placków z cukinii. Nawet doświadczone gospodynie domowe nas chwaliły.
Jeszcze czas wspomnieć o pieczonych ziemniakach, których nawet za bardzo nie widziałam, bo z piekarnika od razu rozpierzchły się po talerzach i po nich.
No i na koniec trzeba opisać zupę z soczewicy. Takie głosy chodziły, że niby niektórzy nie wierzyli, że jest zupełnie bez mięsa, hi, hi. Uczestnicy jednak potwierdzą, że wszystkie składniki, które użyliśmy do przygotowania naszego menu były wegetariańskie.
Szkoda, że już po wszystkim, mam nadzieję, że spotkamy się za rok w jeszcze większym gronie :-)
Bardzo dziękuję wszystkim zaangażowanym w organizację, właścicielowi Cafe Costa, mojej siostrze Agnieszce Bukowskiej, która miała po prostu głowę na karku, jeżeli chodziło o sprawy techniczne i wszystkim, którzy nam pomogli. Wielu osób nawet nie znam, ale bardzo cenię ich wkład.
Również tym, którzy zapisali się na warsztaty i uczestniczyli w gotowaniu bardzo dziękuję, byliście cudowni!
Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam, jak mi się coś jeszcze przypomni to dopiszę :-)
Z nieco innej perspektywy możecie poczytać tutaj, polecam.
Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam, jak mi się coś jeszcze przypomni to dopiszę :-)
Z nieco innej perspektywy możecie poczytać tutaj, polecam.
Czasu do warsztatów coraz mniej i właściwie nie mam już absolutnie czasu na gotowanie, więc wciągam, co mam pod ręką. Na szczęście są to, mimo wszystko, pyszne kąski :-)
Dziś mam dla Was ekspresowy deser z truskawek, w sam raz na takie upały. Czy u Was też jest tak gorąco? U mnie ma być dziś prawie 40 ˚C i to nie w żadnym tam piekarniku, tylko wszędzie!
Nawet Kotka trochę marudzi, nic dziwnego, w takim futrze ;-)
Pozdrawiam Was i mam nadzieję, że wybaczycie mi małą przerwę, myślę, że kolejny wpis będzie po moim powrocie i będzie dotyczył relacji z warsztatów. Zapraszam!
Mus truskawkowy
truskawki
cukier do smaku
jogurt naturalny (może być roślinny)
małe marshmallow
Truskawki zmiksować z cukrem, na mus. Jogurt osłodzić do smaku. Wlać warstwami do szklaneczek, dodać marshmallow i wyobrazić sobie, że jest się w smakowym raju :-)
P. S.
Na warsztatach w Gorzowie prawie wszystkie miejsca mamy zajęte, może jeszcze uda Wam się załapać, jak się pośpieszycie, w Poznaniu są jeszcze wolne miejsca tylko w pierwszej grupie. Zapraszam!
Dziś mam dla Was ekspresowy deser z truskawek, w sam raz na takie upały. Czy u Was też jest tak gorąco? U mnie ma być dziś prawie 40 ˚C i to nie w żadnym tam piekarniku, tylko wszędzie!
Nawet Kotka trochę marudzi, nic dziwnego, w takim futrze ;-)
Pozdrawiam Was i mam nadzieję, że wybaczycie mi małą przerwę, myślę, że kolejny wpis będzie po moim powrocie i będzie dotyczył relacji z warsztatów. Zapraszam!
© Mariola Streim |
truskawki
cukier do smaku
jogurt naturalny (może być roślinny)
małe marshmallow
Truskawki zmiksować z cukrem, na mus. Jogurt osłodzić do smaku. Wlać warstwami do szklaneczek, dodać marshmallow i wyobrazić sobie, że jest się w smakowym raju :-)
© Mariola Streim |
P. S.
Na warsztatach w Gorzowie prawie wszystkie miejsca mamy zajęte, może jeszcze uda Wam się załapać, jak się pośpieszycie, w Poznaniu są jeszcze wolne miejsca tylko w pierwszej grupie. Zapraszam!
Wczoraj udało mi się zorganizować dla Was dwa, przecudowne „poobijane” dzbanki :-) Od razu postanowiłam zabrać je ze sobą na warsztaty w Poznaniu, a tam.... tam będzie losowanie wśród uczestników warsztatów! Będą dwie grupy i dwa dzbanki, czyli z każdej grupy będzie wylosowana jedna osoba, która stanie się szczęśliwą posiadaczką (a może szczęśliwym posiadaczem) takiego ślicznego (nowego, mimo odjazdowych obić) dzbanka. Może on służyć jako wazon, jak u mnie na zdjęciach, albo jako dzbanek do kompotu, do soku, do mleka... do wszystkiego.
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
Tych, co mają za daleko do Gorzowa, mam zaszczyt zaprosić na moje warsztaty do Poznania! W miłej atmosferze, w przytulnym ogródku Cafe Kawka, będziemy wspólnie gotować i oczywiście potem degustować dania, według moich przepisów. Jeżeli interesuje Was wegetariańska kuchnia, to te warsztaty są dla Was. Nawet jak nie macie zamiaru kompletnie przejść na dietę wegetariańską, możecie spróbować smakołyków, które doskonale wkomponują się w Wasza codzienność. Będziemy filetować pomarańcze, obierać paprykę ze skórki i robić takiego kręciołka z budyniu, jak w tym przepisie. Oczywiście nie tylko. Wszystko okaże się łatwe, szybkie i smaczne. Przekonajcie się sami.
Przybywajcie, ja już pakuję moje patenie, garnki i wybieram się w podróż. Do zobaczenia!
WOLNE MIEJSCA SĄ JESZCZE TYLKO O GODZINIE 17.00.
Otwarcie warsztatów o godzinie 17.00, we poniedziałek 24.06.2013.
17.00 – 19.00 – I grupa warsztatowa
20.00 – 22.00 – II grupa warsztatowa
Lokal:
Cafe Kawka
ul. Żydowska 26
Poznań
A tak wygląda tam, gdzie będziemy pichcić i jeść:
Cena od osoby to 90 PLN, będą małe upominki dla uczestników, liczba miejsc ograniczona!
Zgłoszenia proszę wysyłać mailowo: agniesza978@wp.pl
Wśród uczestników każdej grupy będzie losowanie takiego starodawnego, poobijanego, aczkolwiek nowego dzbanka :-)
P.S.
Udostępnianie na FB mile widziane :-)
Przybywajcie, ja już pakuję moje patenie, garnki i wybieram się w podróż. Do zobaczenia!
WOLNE MIEJSCA SĄ JESZCZE TYLKO O GODZINIE 17.00.
Otwarcie warsztatów o godzinie 17.00, we poniedziałek 24.06.2013.
17.00 – 19.00 – I grupa warsztatowa
20.00 – 22.00 – II grupa warsztatowa
Lokal:
Cafe Kawka
ul. Żydowska 26
Poznań
A tak wygląda tam, gdzie będziemy pichcić i jeść:
Cena od osoby to 90 PLN, będą małe upominki dla uczestników, liczba miejsc ograniczona!
Zgłoszenia proszę wysyłać mailowo: agniesza978@wp.pl
Wśród uczestników każdej grupy będzie losowanie takiego starodawnego, poobijanego, aczkolwiek nowego dzbanka :-)
© Mariola Streim |
Udostępnianie na FB mile widziane :-)
Moi drodzy! Mam ogromny zaszczyt zaprosić Was na moje pierwsze wegetariańskie warsztaty kulinarne!
Warsztaty odbędą się w Gorzowie, w ramach Nocnego Szlaku Kulturalnego, w ogródku letnim Cafe Costa i mają być odpowiedzią na tak często zadawane nam (wegetarianiom) pytanie:
„To co Ty właściwie jesz?”
Udział dla Was jest bezpłatny, więc przybywajcie. Będziemy wspólnie pichcić, a potem degustować. Przekonacie się, jaka smaczna i szybka może być wegetariańska kuchnia. Obojętnie, czy jesteście już wegetarianami, czy macie zamiar nimi być, czy też chcecie wasz dotychczasowy sposób odżywania rozszerzyć o kolejne, pyszne dania – warsztaty są dla wszystkich!
W czasie trwania warsztatów kulinarnych będzie miała również miejsce akcja charytatywna – funkcjonować będzie odrębne stoisko z przysmakami na sprzedaż – której celem jest symboliczne wsparcie Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt „Azorki” w Gorzowie Wlkp. Wegetarianizm bowiem ściśle łączy się z empatią wobec wszystkich istot żywych. Skupiając się na kulinarnym aspekcie wegetarianizmu, nie pomijamy również jego etycznego wymiaru.
Tu będziemy gotować i jeść :-)
Otwarcie warsztatów o godzinie 17.00, w sobotę 22.06.2013.
17.30 – 18.30 – I grupa warsztatowa
19.00 – 20.00 – II grupa warsztatowa
20.30 – 21.30 – III grupa warsztatowa
22.00 zakończenie warsztatów
Lokal:
Cafe Costa
ul. Wybickiego 7/1
66-400 Gorzów Wlkp.
letni ogródek od strony Parku Róż
Wszelkie pytania i zgłoszenia udziału kierujcie do Marty z bloga vege4u.blogspot.com, która zorganizowała całą tę akcję (dziękuję Marto!): vege4u@gmail.com
Ilość miejsc jest ograniczona, więc kto pierwszy, ten lepszy :-)
Na uczestników czekają małe upominki.
Do zobaczenia!
Organizator: Stowarzyszenie Niebo Jest Boiskiem
Partner wydarzenia: Miejskie Centrum Kultury w Gorzowie Wlkp.
Patronat: lokalna strona społecznościowa www.facebook.com/vege4u
P.S.
Udostępnianie na FB mile widziane :-)
Warsztaty odbędą się w Gorzowie, w ramach Nocnego Szlaku Kulturalnego, w ogródku letnim Cafe Costa i mają być odpowiedzią na tak często zadawane nam (wegetarianiom) pytanie:
„To co Ty właściwie jesz?”
Udział dla Was jest bezpłatny, więc przybywajcie. Będziemy wspólnie pichcić, a potem degustować. Przekonacie się, jaka smaczna i szybka może być wegetariańska kuchnia. Obojętnie, czy jesteście już wegetarianami, czy macie zamiar nimi być, czy też chcecie wasz dotychczasowy sposób odżywania rozszerzyć o kolejne, pyszne dania – warsztaty są dla wszystkich!
W czasie trwania warsztatów kulinarnych będzie miała również miejsce akcja charytatywna – funkcjonować będzie odrębne stoisko z przysmakami na sprzedaż – której celem jest symboliczne wsparcie Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt „Azorki” w Gorzowie Wlkp. Wegetarianizm bowiem ściśle łączy się z empatią wobec wszystkich istot żywych. Skupiając się na kulinarnym aspekcie wegetarianizmu, nie pomijamy również jego etycznego wymiaru.
Tu będziemy gotować i jeść :-)
Otwarcie warsztatów o godzinie 17.00, w sobotę 22.06.2013.
17.30 – 18.30 – I grupa warsztatowa
19.00 – 20.00 – II grupa warsztatowa
20.30 – 21.30 – III grupa warsztatowa
22.00 zakończenie warsztatów
Lokal:
Cafe Costa
ul. Wybickiego 7/1
66-400 Gorzów Wlkp.
letni ogródek od strony Parku Róż
Wszelkie pytania i zgłoszenia udziału kierujcie do Marty z bloga vege4u.blogspot.com, która zorganizowała całą tę akcję (dziękuję Marto!): vege4u@gmail.com
Ilość miejsc jest ograniczona, więc kto pierwszy, ten lepszy :-)
Na uczestników czekają małe upominki.
Do zobaczenia!
Organizator: Stowarzyszenie Niebo Jest Boiskiem
Partner wydarzenia: Miejskie Centrum Kultury w Gorzowie Wlkp.
Patronat: lokalna strona społecznościowa www.facebook.com/vege4u
P.S.
Udostępnianie na FB mile widziane :-)
Sezon truskawkowy nareszcie trwa. Mam szczęście, bo w tym właśnie czasie, u mnie na wsi stoi codziennie taka mała budka, gdzie można kupić świeże szparagi i truskawki. Taki prawie (no prawie) drive-in. Codziennie, w drodze do domu mogę minimalnie skręcić, wyskoczyć na chwilę i stać się właścicielką tych wspaniałych produktów. Mam podwójnie szczęście, bo budka budce nierówna i nie w każdej oferowany towar jest dobrej jakości. W mojej budce produkty są pierwszorzędne, więc będę korzystać.
Jest jeszcze jeden temat wart poruszenia przy okazji dzisiejszego budyniu. Temat przyjaźni. Czy macie taką przyjaciółkę od zawsze? Oprócz wszystkich innych przyjaciółek? Taką jedną główną, którą może nieczęsto widujecie, ale Wasza przyjaźń sięga po dawne czasy? Każdemu takiej przyjaciółki życzę, jeżeli nie macie, może warto chociaż teraz taką przyjaźń nawiązać. Może nie będzie trwać od lat dziecinnych, ale kiedyś może będziecie mogły powiedzieć, że przyjaźnicie się od lat.
Dla takiej przyjaciółki, od której dzielą mnie przeważnie setki kilometrów, dostałam w prezencie paczuszkę z amarantusem i jej właśnie dedykuję ten przepis :-)
Jest jeszcze jeden temat wart poruszenia przy okazji dzisiejszego budyniu. Temat przyjaźni. Czy macie taką przyjaciółkę od zawsze? Oprócz wszystkich innych przyjaciółek? Taką jedną główną, którą może nieczęsto widujecie, ale Wasza przyjaźń sięga po dawne czasy? Każdemu takiej przyjaciółki życzę, jeżeli nie macie, może warto chociaż teraz taką przyjaźń nawiązać. Może nie będzie trwać od lat dziecinnych, ale kiedyś może będziecie mogły powiedzieć, że przyjaźnicie się od lat.
Dla takiej przyjaciółki, od której dzielą mnie przeważnie setki kilometrów, dostałam w prezencie paczuszkę z amarantusem i jej właśnie dedykuję ten przepis :-)
© Mariola Streim |