Nareszcie doczekało się realizacji. Długo już je planowałam i wielokrotnie zapowiadałam i w końcu jest. moje pierwsze ciasto marchewkowe. W dodatku od razu w wersji wegańskiej, co ma swoje zalety i wady. Zaletą jest oczywiście wegańska wersja sama w sobie, natomiast wadą jest to, że nie piekłam do tej pory żadnego ciasta marchewkowego, więc nie mam pojęcia, czy jest ono idealne. Z całą pewnością jest smaczne i jeżeli lubicie wilgotne ciasta, to będzie ono w sam raz dla Was.
Przepis wzięłam od Marty z jadłonomii, wolałam sama na razie za dużo nie eksperymentować i starałam się tym razem tego przepisu ściśle trzymać. Jak zwykle nie udało mi się to tak zupełnie do ostatniej deski, bo zabrakło mi... no czego? Marchewek! Niewiele mi zabrakło, ale jednak. Część normalnych marchewek zastąpiłam żółtymi. Kupiłam je do zupełnie innego dania, ale niestety musiały ratować ciasto i to inne danie musi znów poczekać.
Następnym razem zapraszam Was znów na coś marchewkowego, zaglądajcie tu :-)
Przepis wzięłam od Marty z jadłonomii, wolałam sama na razie za dużo nie eksperymentować i starałam się tym razem tego przepisu ściśle trzymać. Jak zwykle nie udało mi się to tak zupełnie do ostatniej deski, bo zabrakło mi... no czego? Marchewek! Niewiele mi zabrakło, ale jednak. Część normalnych marchewek zastąpiłam żółtymi. Kupiłam je do zupełnie innego dania, ale niestety musiały ratować ciasto i to inne danie musi znów poczekać.
Następnym razem zapraszam Was znów na coś marchewkowego, zaglądajcie tu :-)
© Mariola Streim ZAGŁOSUJ NA TO ZDJĘCIE W KONKURSIE |