Nie martwcie się, nie dodaję jeszcze do ciast szczypiorku (swoją drogą, niezły pomysł, trzeba to przetestować), ale warzywa, owszem. Na razie jeszcze nie mam za dużo ciast warzywnych na moim koncie, ale coś czuję, że niezła maniaczka na tym punkcie może się ze mnie wykluć.
Zacznijmy o historii z marchewkowym. Nie ma chyba dnia, kiedy nie myślałabym o cieście marchewkowym. Bardzo je lubię, ale jeszcze nigdy sama nie piekłam. Kupuję więc wór marchewek za worem, zajadamy je ze smakiem w najróżniejszych postaciach, a kiedy zabieram się za moje marchewkowe to marchewek brak.
W ostatni weekend zaopatrzyłam się w wyjątkowo wielki worek i już, już miało być... kiedy to nagle odkryłam u Moniki cudowne ciasto z pasternakiem. No nie, temu ciastu oprzeć się nie mogłam, tym bardziej, że wiedziona jakąś opatrznością, oprócz wora marchewek, w koszyku zakupowym wylądowało również opakowanie z pasternakiem. To przecież znak z nieba! W trzy sekundy zmieniłam plan, marchewy muszą jeszcze jeden raz poczekać!
Ciacho wyszło wyśmienite, następnym razem zmieniłabym może to i owo, ale generalnie rewelacyjnie smakuje i polecam Wam gorąco, podobnie zresztą, jak Monika.
Przepis minimalnie dostosowałam do wegańskich potrzeb.
Ostatni kawałek udało mi się do zdjęcia jakimś cudem uratować ;-)
P.S. Jak tam Wasze budynie na konkurs, gotujecie? Czas ucieka!
Zacznijmy o historii z marchewkowym. Nie ma chyba dnia, kiedy nie myślałabym o cieście marchewkowym. Bardzo je lubię, ale jeszcze nigdy sama nie piekłam. Kupuję więc wór marchewek za worem, zajadamy je ze smakiem w najróżniejszych postaciach, a kiedy zabieram się za moje marchewkowe to marchewek brak.
W ostatni weekend zaopatrzyłam się w wyjątkowo wielki worek i już, już miało być... kiedy to nagle odkryłam u Moniki cudowne ciasto z pasternakiem. No nie, temu ciastu oprzeć się nie mogłam, tym bardziej, że wiedziona jakąś opatrznością, oprócz wora marchewek, w koszyku zakupowym wylądowało również opakowanie z pasternakiem. To przecież znak z nieba! W trzy sekundy zmieniłam plan, marchewy muszą jeszcze jeden raz poczekać!
Ciacho wyszło wyśmienite, następnym razem zmieniłabym może to i owo, ale generalnie rewelacyjnie smakuje i polecam Wam gorąco, podobnie zresztą, jak Monika.
Przepis minimalnie dostosowałam do wegańskich potrzeb.
Ostatni kawałek udało mi się do zdjęcia jakimś cudem uratować ;-)
P.S. Jak tam Wasze budynie na konkurs, gotujecie? Czas ucieka!
![]() |
© Mariola Streim |