Dziś mam dla Was znów coś szybkiego, może przyda Wam się w okresie przedświątecznym. Zamiast stać godzinami w kuchni, lepiej przecież poświęcić czas na szukanie prezentów dla najbliższych. Należy jednak uważać, aby tych najbliższych w tym czasie nie zagłodzić, zachęcam więc do skorzystania z mojego przepisu. Można ugotować większą ilość makaronu i podać go z dowolnym sosem (kilka propozycji znajdziecie tutaj), a pozostałą część wykorzystać następnego dnia do zapiekanki. W ten sposób za jednym zamachem ogarniecie dwa szybkie obiady.
Większość początkujących wegan tęskni za serem i próbuje na różne sposoby go zastąpić. Ja należę do tej drugiej części roślinożerców, ponieważ nigdy specjalnie za serami nie przepadałam. Owszem jadłam je, ale chyba z przyzwyczajenia i braku alternatyw. Zawsze dziwiłam się jak ludzie mogą zachwycać się serami, które intensywnie pachną (?). Kiedyś nawet podjęłam próbę dochodzenia do sedna sprawy. Na początku mojego pobytu w Niemczech, kiedy po polskiej szarzyźnie tamtych czasów zobaczyłam ogromne stoisko z najróżniejszymi serami z całego świata, postanowiłam sprawdzić, czy są one rzeczywiście takie fantastyczne, jak niektórzy twierdzą. Zakupiłam małą kolekcję, a po powrocie do domu stwierdziłam, że ich zapach zdominował całe mieszkanie. Postanowiłam więc czym prędzej umieścić moje nowe zdobycze w lodówce. Niestety okazało się, że zapach w mieszkaniu nie zniknął, a pojawiło się dodatkowe utrudnienie – nie dało się otworzyć lodówki, nie muszę chyba pisać dlaczego. Otworzyłam ukradkiem na chwilę i zapakowałam sery w plastikowe, szczelne (!) pudełko. Nie pomogło. Pudełko zostało dodatkowo opakowane w foliowy worek, potem drugi... nic nie pomogło, więc moje wspaniałe sery wylądowały w śmietniku :-) Od tej pory kupowałam już tylko te tanie, zdaniem mojej fińskiej koleżanki, pozbawione smaku żółte sery w plasterkach.
Mimo tego mojego specyficznego podejścia, lubiłam wtedy pizzę i zapiekanki z serem (pewnie dlatego, że znajdują się tam właśnie tanie rodzaje). Pewien paradoks, ale w takiej postaci sery były dla mnie super i ucieszyłam się, kiedy moje dzisiejsze danie okazało się mieć właśnie ten mój ulubiony, delikatnie serowy smak. Uzyskuje się go dzięki dodaniu płatków drożdżowych. Wszystkich wielbicieli i umiarkowanych wielbicieli serów zapraszam!
© Mariola Streim |
kilka czarnych oliwek bez pestek
kilka suszonych pomidorów z zalewy olejowej
100 ml śmietany roślinnej
1 łyżeczka mąki pszennej
2 łyżki płatków drożdżowych
sól
Makaron ugotować według przepisu na opakowaniu, wymieszać z pokrojonymi pomidorami i oliwkami. Umieścić w foremce żaroodpornej. Śmietanę, płatki drożdżowe i mąkę połączyć i podgrzać ciągle mieszając, aż masa nieco zgęstnieje. Następnie polać nią makaron i piec ok. 15 minut w nagrzanym wcześniej piekarniku do 180 ˚C.
Większość składników potrzebnych do tego przepisu znajdziesz
4 Komentarzy
Ale zrobiłam się głodna:) Wspaniale wyglada:) pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńPołączenie cudowne :) Wszystko to razem wygląda pysznie, tym bardziej mi się podoba, że uwielbiam czarne oliwki :)
OdpowiedzUsuńzjadłabym :))
OdpowiedzUsuńWow! Dobrze, że mnie odwiedziłaś, znalazłam kopalnie przepisów! <3 I faktycznie smakuje jak "prawdziwy" ser? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńwww.dziurawykociol.pl