Wiele razy spotykam przepisy wegańskie, w których występują jajka. Albo blogi, nazywające się wegańskimi, w których roi się od jajek. Od razu mówię, że to nie weganizm. Wegetarianizm, owszem, ale weganie nie jedzą żadnych produktów pochodzenia zwierzęcego, a na pewno nie jedzą jajek. Często mnie korci, żeby napisać to w komentarzu pod takim przepisem, ale ostatecznie nic nie piszę, bo po co psuć takiej osobie nastrój. Nie mam nic przeciwko, aby każdy sam decydował, co je, czego nie je i nie potrzebne są takie sztywne podziały, ale z drugiej strony mieszanie nazw i pojęć wprowadza ludzi w błąd.
Moim celem jest weganizm, kiedyś tam... może..., ale w tej chwili nadal jestem jednak wegetarianką i chyba drogę do weganizmu utrudnią mi właśnie jajka. Może nie w takiej czystej postaci, bo nie przepadam, za żadnymi tam jajecznicami, ani jajkami gotowanymi na miękko (na miękko były dla mnie zawsze czymś okropnym), ale wszelkie wypieki, ciastka, kremy, bezy... to już inna sprawa. Przynajmniej do czasu, kiedy nie opanuję tematu i nie zmienię moich przyzwyczajeń.
Niemniej jednak spożycie jaj u nas w domu radykalnie spadło, jedna, mała wytłaczanka wystarcza nam na bardzo, bardzo długo, więc nie ma powodu do frustracji, jestem na dobrej drodze.
Dziś u mnie frittata z jajkami, może jedna z ostatnich, jakie tu się pojawią? Powstała w niedzielę, sklepy u nas zamknięte, lodówka pusta, brak inspiracji, kilka ugotowanych ziemniaków z poprzedniego dnia, no i te jajka, na które nie ma za bardzo amatorów. No to do dzieła. Muszę przyznać, że obiektywnie rzecz biorąc pyszna była i podkreślam – wegetariańska ;-)
© Mariola Streim |
Frittata z pomidorami i świeżymi ziołami
4 jajka (z chowu ekologicznego – cyfra 0)
4 małe pomidory obrane ze skórki
1 duża cebula
3 małe, ugotowane ziemniaki
4 łyżki jogurtu
świeże zioła – rozmaryn, oregano, bazylia (koniecznie świeże!)
sól do smaku
olej do smażenia
Cebulę pokroić w drobną kostkę, usmażyć na złoto, dodać pokrojone w plastry ziemniaki i również je podsmażyć na rumiano. W międzyczasie obrać pomidory ze skórki i pokroić w ósemki. Jajka roztrzepać z jogurtem i solą. Zmniejszyć ogień i wlać jajka na patelnię. Na wierzch ułożyć pomidory. Smażyć bardzo powoli, pod przykryciem, aby nie przypalić spodu. Zioła posiekać i dodać na sam koniec, kiedy wierzch będzie już ścięty. Natychmiast podawać, na przykład z pesto albo z sosem do sałatki i z chlebem własnego wypieku.
Uwaga, jutro dowiecie się kto dostanie słoiczek z pyszną galaretką!
24 Komentarzy
To prawda, wtedy to się nazywa owowegetarianizmem. Jednak, gdy zaczynałam przygodę z weganizmem, od czasu do czasu czułam potrzebę zjedzenia jajka. Być może nie powinnam się wtedy nazywać weganką. Zauważyłam, że to środowisko jest wyjątkowo mało otwarte na drobne wpadki. Ponieważ to były moje początki nie robiłam sobie nic z tego. Później jajka odstawiłam, ale uważam, że jak się nowicjuszowi zdarzy zjeść jajko to nie trzeba zaraz robić afery, że oszukuje sam siebie (usłyszałam taki zarzut). Na niektóre rzeczy trzeba po prostu czasu i każdy we własnym tempie powinien do pewnych rzeczy dochodzić :)
OdpowiedzUsuńA frittata wygląda wyśmienicie ;)
Myślę, że nie trzeba wszystkiego tak ostro rozgraniczać, nawet po upływie długiego czasu, może nawet niektórzy całkiem zrezygnują z produktów pochodzenia zwierzęcego, ale jeden sobie zostawią, bo po prostu lubią. Według mnie też, jest to długi proces. Jednak przyklejanie etykiety „wegański“ do przepisu niewegańskiego, to trochę, jak w supermarkecie, kiedy na produkcie mamy „bez cukru“, a po przeczytaniu składu, aż się włosy jeżą od wszystkich fruktoz i dextroz ;-)
UsuńJa wychowałam się na jajach od kur z mojego domowego chowu i nigdy zeń nie zrezygnuję :)
OdpowiedzUsuńłe no to, to co innego, gdyby mogły wrócić czasy, kiedy produkowano żywność z sensem, to może nie trzeba byłoby trąbić o weganizmie, choć ja osobiśce i tak pewnie byłabym wegetarianką, bo chyba już ię taka ulęgłam ;-)
UsuńOj tak, jaja to byłby trudny temat do porzucenia. A na miękko uwielbiam. Ze świeżą bułeczką i masełkiem wiejskim... Dla mnie to poezja. Nie ma dla mnie bardziej jajecznego tematu. A fritaty bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńNo widzisz, każdy ma swoje upodobanie i to jest w tym wszystkim najważniejsze :-)
UsuńJa nie mogłabym zrezygnować z jajek, już nie chodzi o te jajecznice, czy jajka sadzone, ale o ciasto, kremy...No nie mogłabym; D
OdpowiedzUsuńAle życzę Ci wytrwałości!
Póki, co frittata pyszna!
No właśnie te ciasta i kremy... ale kiedyś będę na takim etapie, jak z innymi smakołykami, że tyle znajdę cudownych alternatyw, że będzie po temacie :-)
Usuńkurcze chyba dzisiaj sobie zrobie taka fritate wygląda super ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję i owszem, zapraszam do spróbowania, pamiętaj o świeżych ziołach, bo one są całą tajemnicą pysznego smaku :-)
UsuńA już myślałam, że to będzie frittata bez jajek. :P
OdpowiedzUsuńMi się wydaje, że z weganizmem to kwestia nastawienia. Ja z kolei jak jeszcze nie byłam weganką, bardzo długo nie rezygnowałam z ryb. Zaczęłam w końcu traktować ten mój prawie wegetarianizm jako przyzwyczajenie. A potem wszystko się zmieniło, odstawiłam ryby, po kilku miesiącach nabiał, zrezygnowałam z kosmetyków testowanych na zwierzętach i wielkich korporacji robiących dużo zła. Więc da się. ;) Wiadomo, dla każdego brakuje czegoś innego. Ja tęskniłam za twarożkiem, na szczęście jest twarożek z orzechów. Jajka da się zastąpić w czymś, gorzej z nimi w czystej formie. Można też zawsze zainwestować w czarną sól i dodawać np. do tofucznicy. ;) Co do ciast, da się zrobić bez jajek takie cudne, pulchne cuda. Ja często robię i daję mamie do pracy, potem słyszę ochy i achy. A jak daję przepis to wszyscy mówią, że taaakie proste.
Ja akurat nie widzę by ktoś danie z jajkami nazywał wegańskimi. Z pewnością bym jednak napisała, jeśli coś się gryzie z prawdą. ;) Mnie z kolei wkurza i zawsze muszę zwrócić uwagę, jeśli ktoś u siebie reklamuje kosmetyk rzekomo nietestowany na zwierzętach, np. The Body Shop. No kurczę, nie mogę przejść obojętnie, bo to się potem rozprzestrzenia, wszyscy kupują i myślą, że jest ok.
Gdyby udało mi się wykreować fritattę bez jajek, to pewnie kwalifikowałabym się do nagrody nobla, hi, hi. Owszem, jakieś tam zastępcze produkty pewnie można użyć, ale to wtedy inne danie, no nie? Fałszywe hasła reklamowe, to niestety zmora okropna i też mnie denerwuję, może dlatego tak mnie te jajka na blogach wegańskich kolą, bo tak jak piszesz, wielu przeczyta uwierzy i git.
UsuńDzięki za komentarz, chętnie skorzystam z Twoich rad i niebawem może też moje ciasta wegańskie będą zjadliwe, w każdym razie będę ćwiczyć ich pieczenie :-)
Piękna ta Twoja frittata ;) aż ślinka leci ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńKupuj jajka na targu gdzie sprzedaja tam zwyczajni,rpsoci ludzie ktorzy maja kury w domu i chca troche zarobic :P moim zdaniem to najlepsze wyjscie dla osoby ktore chca spozywac jajka a chca miec czyste sumienie :)
OdpowiedzUsuńOczywiście jest to jakieś rozwiązanie, kupowanie jaj bezpośrednio od małego producenta, to dobra możliwość. Niestety nie każdy ją ma. U mnie w pobliżu nie ma niestety takich sprzedawców, jedyne co mogę zrobić, to kupować jajka z chowu ekologicznego. Chociaż coś. Kto jednak taką fabrykę jaj odwiedził, automatycznie straci chyba apetyt.
UsuńJestem trupojadem z okresowym napadem niechęci do mięcha. Ale bez jaj ciężko żyć ;)
OdpowiedzUsuńNo Ty pewnie masz największe doświadczenie w tej dziedzinie
UsuńMniam! Ale apetyczny przepis! Dałaś mi fajny pomysł na kolację :)
OdpowiedzUsuńBez jajek nie da rady! :) kupuję sprawdzone od chłopa, jestem spokojniejsza:)
OdpowiedzUsuńU nas też pomidory, pomidory i pomidory:D
Wchodząc w post o takim tytule nie wiedziałam co myśleć. Sama jestem świadoma, że jajka i weganizm nie idą w parze... jest to dla mnie w pewien sposób oczywiste. ;)
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie!!!!
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem weganie jajek nie jedzą nawet tych niby ekologicznych
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie jedzą, ale mój blog powstał, jak byłam wegetarianką :-)
Usuń