bez glutenu
Co ja właściwie cały dzień robię i wegańskie ciasteczka biszkoptowe, bez glutenu
7/13/2017
Czas ucieka, to jest pewne, ale żeby aż tak szybko? Pamiętacie moje tiramisu? Wpis był tu już bardzo dawno temu, a ja do dziś nie znalazłam czasu na opublikowanie przepisu na biszkopty. Co za skandal! Ci z Was, którzy regularnie czytają czasopismo Vege byli w lepszej sytuacji, ponieważ tam przepis znaleźli.
Pewnie pytacie, co ja takiego robię, że nie nadążam? To proste – cały dzień pracuję i to wcale nie w jakiejś obcej firmie, tylko w mojej własnej! Wszystko kręci się wokół fotografii, przepisów, ciasteczek i projektowania graficznego. Ostatnio nawet wykonuję zlecenia związane z fotografowaniem wnętrz. Już sama ilość poszczególnych „działów“ mojej firmy daje do myślenia. Wszystkie te moje działania są ze sobą spokrewnione i wymagają kreatywności, a z żadnego z nich nie chcę zrezygnować, bo wszystkie je lubię. Tak więc, nie dziwcie się, że czasami ledwo zipię.
Na szczęście każdego kolejnego ranka wstaję pełna nowej energii i działam. Inaczej nie potrafię. Od kiedy sięgnę pamięcią, byłam moim własnym szefem (z krótkimi przerwami wymuszonymi sytuacjami nie ode mnie zależnymi), sama siebie nakręcałam do nowych projektów i sama je realizowałam.
Pewnie myślicie, że mam jakąś wyjątkowo komfortową sytuację finansową, mogę sobie na to pozwolić, aby nie chodzić do pracy i tak sobie kreatywnie dłubać, od czasu do czasu czerpiąc inspiracje w promieniach popołudniowego słońca na pobliskiej łące. Nic podobnego. Praca na własny rachunek, to praca od rana do wieczora, często za dużo mniejsze pieniądze niż na etacie. Od czasu do czasu zdarza mi się nawet wstać w środku nocy, „bo coś mi się przypomniało“! Samodzielność to też duża odpowiedzialność i umiejętność radzenia sobie z wymaganiami klientów. Tego wszystkiego trzeba się najpierw nauczyć i czasami trzeba za tę totalną wolność płacić wysoką cenę.
Mimo wszystko, nie zamieniłabym się z nikim i mam nadzieję, że moja praca nigdy mi się nie skończy. Takie myślenie wyróżnia ludzi z własną firmą, natomiast wielu zatrudnionych pracowników budzi się rano z brakiem motywacji i marzy jedynie o urlopie. Na szczęście są wyjątki, przynajmniej na początku.
Dla mnie moja własna praca, z moimi własnymi zasadami, to cudowne uczucie, ale jestem pewna, że nie jest to dobre rozwiązanie dla każdego. Jeśli komuś zależy na pewności sytuacji, regularnej pensji i nie chce sobie zawracać głowy tym, skąd weźmie zlecenia, lepiej niech pracy nie rzuca. Ale... jeśli ktoś z Was zastanawia się jakby to było... to zachęcam! Może najpierw warto założyć bloga o tematyce dotyczącej wymarzonego zajęcia. To dobry sposób na sprawdzenie, czy produkt lub usługa cieszy się zainteresowaniem. Daje to też możliwość budowania nowej kariery krok po kroku, nie rezygnując na początku z zatrudnienia. W moim przypadku, założenie bloga było decydujące. Kiedyś wiedziałam, że chcę fotografować, ale żaden temat nie był dla mnie wystarczająco interesujący. Dzięki blogowaniu odkryłam fotografię kulinarną i potem wszystko poszło jak z płatka. Z czasem moje niepoważne zajęcie stało się sposobem na zarabianie pieniędzy.
I co? Narobiłam Wam ochoty? Mam nadzieję. Do dzieła!
© Mariola Streim |
150 g margaryny wegańskiej
100 g skrobi kukurydzianej
60 g mąki kukurydzianej
40 g mąki kokosowej
10 g mąki z tapioki
70 g cukru
60 ml mleczka kokosowego
50 ml aquafaby (wody po cieciorce)
1/2 TL proszku do pieczenia bez glutenu
wanilia lub cukier waniliowy
Wersja czekoladowa
dodatkowo 2 łyżeczki ciemnego kakao
Mąki, proszek do pieczenia i wanilię wymieszać. Do wersji czekoladowej dodać również kakao. Margarynę utrzeć z połową cukru na puch. Ucierać dalej dodając na zmianę po trochu mieszankę mąk i mleczko kokosowe. Wodę po cieciorce ubić na sztywną pianę z pozostałym cukrem, dodać do ciasta i delikatnie wymieszać łyżką.
Ciasto umieścić w rękawie cukierniczym lub woreczku foliowym z odciętym rogiem i wyciskać ciastka o okrągłym kształcie na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
Piec przez ok. 9 minut we wcześniej nagrzanym piekarniku w temperaturze 200 ºC. Brzegi ciasteczek powinny być lekko rumiane.
Ciasteczka podawać do popołudniowej kawy lub herbaty albo wykorzystać do przygotowania deseru ze świeżymi owocami. Świetnie nadają się również do tiramisu.
9 Komentarzy
Bardzo apetyczne ciasteczka :-) porywam kilka do kawki :-)
OdpowiedzUsuńWspaniałe biszkopciki, przepis na pewno mi się przyda :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietne te ciasteczka, coś dla moich dzieci :) A co do zajęć w ciągu dnia, czasem łapię się na tym że mam jak w krążącym po necie dowcipie o zabieganych kobietach, że skoro usiadłam na 5 minut, to na pewno o czymś zapomniałam :)
OdpowiedzUsuńPewnie rzeczywiście tylko kobiety tak mają :-)
UsuńPysznie wyglądają! Patrząc na te ziarenka wanilii, pomyślałam, że chętnie dodałabym też lawendę :-)
OdpowiedzUsuńMasz rację, bardzo dobrze pasowałaby :-)
UsuńWeganizm podoba mi się coraz bardziej :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie: https://smilingshrimp.blogspot.com
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń