Czy Wasze szafki kuchenne pękają w szwach od wypełniających je niezliczonych patelni? U mnie niestety tak jest. Kilka szuflad służy mi do przechowywania tylko i wyłącznie patelni, ale problem polega na tym, że dużej części z nich nie używam, ponieważ nie są one uniwersalne. Do jednej wszystko się przykleja, ale to ulubiona mojego męża, więc niech sobie ją ma, innej nie można myć w zmywarce, jeszcze inna miała za cienkie dno, więc się wykrzywiła i nie za bardzo nadaje się do płyty ceramicznej, kolejna nadaje się tylko do płyty indukcyjnej, więc wywieziemy ją niebawem na zawsze do domku letniskowego, jeszcze inna nadaje się już do wyrzucenia, ponieważ jej teflonowa powierzchnia całkiem się porysowała. To nie wszystko co mnie do tej pory trapiło, ale pewnie nie muszę dłużej wyliczać, bo znacie to na pamięć. Tak więc, szukałam jednej, uniwersalnej i porządnej patelni, która będzie nadawała się do wszystkich moich kulinarnych eksperymentów. Trochę nie dowierzałam, kiedy właśnie taką miałam przetestować. Jest to patelnia niemieckiej firmy WOLL.
Na wszelki wypadek upewniłam się, czy rzeczywiście wszystkie moje wymagania będą spełnione, przede wszystkim, czy mogę umieszczać ją w piekarniku, mimo, że chwyty są z plastiku. Zapewniono mnie, że można piec w niej dania, i że zarówno sama patelnia, jak i pokrywka przystosowane są do wysokiej temperatury, aż do temperatury 250 ºC. Można również bez obaw myć ją w zmywarce, choć w praktyce okazało się, że nie jest to aż tak konieczne, gdyż wystarczy przetrzeć ją wilgotnym ręcznikiem papierowym i gotowe. Od czasu do czasu pewnie umyję ją w zmywarce, ale na co dzień nie będę blokować niepotrzebnie miejsca. Już mi nawet po głowie chodzi, że będę ją na urlop z naszą przyczepą kempingową zabierała, bo jak wiadomo, podczas takich wypadów zmywanie naczyń potrafi być istną zmorą.
Nareszcie nie muszę się też zastanawiać nad rodzajem kuchenki, ponieważ nadaje się ona do wszystkich, zamieściłam specjalnie fotkę, abyście mogli się przekonać. Dla mnie to ważne, ponieważ w domu mamy płytę ceramiczną, w domku letniskowym indukcyjną, a w przyczepie kempingowej gazową. Tak więc, będzie to pewnie nasza główna patelnia „dyżurna“ :-)
Na razie przygotowałam w niej pyszne placki z cukinii i cieciorki oraz smażone ziemniaki. Wszystko udało się rewelacyjnie, patelnia rozgrzewa się dość powoli, ale później trzyma ciepło, więc można znacznie zmniejszyć temperaturę i ze spokojem wszystko usmażyć. Bez przypalania, bez przywierania i na dodatek oszczędzając energię.
Nie muszę też zawracać sobie głowy plastikowymi czy drewnianymi łopatkami, ponieważ producent zapewnia, iż powierzchnia jest bardzo wytrzymała, a nawet, jeśli się zarysuje, nie jest to szkodliwe dla zdrowia i spokojnie można patelnię dalej używać.
Moja patelnia to SZAFIR wysoka (patelnia do smażenia bez tłuszczu), więc jest szczególnie wszechstronna. Można w niej nie tylko smażyć, ale również dusić i smażyć na głębokim tłuszczu. Doskonale nadaje się też do przygotowywania dań jednogarnkowych.
Czyli co? Jednym słowem, taka patelnia to istna wolność i całą energię można poświęcić gotowaniu :-)
Zebrałam dla Was plusy i minusy choć nad minusami musiałam się nieco nagłowić:
Duże plusy:
- nadaje się do wszystkich rodzajów kuchenek
- stabilny materiał mimo, iż patelnia nie jest bardzo ciężka (dla mnie to ogromna zaleta)
- specjalna powierzchnia zapobiegająca przywieraniu
- odporność na ścieranie i zarysowania, w przypadku uszkodzenia, patelnię można dalej używać
- łatwe czyszczenie, wystarczy opłukać gorącą wodą z płynem do zmywania naczyń lub przetrzeć mokrym ręcznikiem papierowym
- możliwość zmywania w zmywarce
- możliwość smażenia bez tłuszczu lub z jego minimalną ilością
- wytrzymałość wszystkich elementów na wysoką temperaturę do 250 ºC
- 25 lat gwarancji na równość dna
- 2 lata gwarancji na powłokę i uchwyty
Małe minusy:
- szkoda, że w malutkiej broszurce dołączonej do produktu nie ma tłumaczenia na język polski
Jeśli nie znajdziecie języka, którym płynnie władacie, kieruję Was na stronę jedynego dystrybutora tej marki w Polsce.
- dość wysoka cena
Sporo kosztuje, ale jestem pewna, że przy normalnym użytkowaniu będzie służyć przez wiele lat. Jak pomyślę ile patelni już kupiłam, wypróbowałam i potem byłam rozczarowana, myślę, że warto się na nią „szarpnąć“, tym bardziej, że mam dla Was kod rabatowy:
VEGGIE10
(10% rabatu na całość, kod ważny jest przez 30 dni)
Jeśli szukacie nowej, solidnej patelni to z czystym sumieniem polecam, ta jest najlepsza ze wszystkich, które miałam kiedykolwiek okazję wypróbować.
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
1 cukinia
1 cebula
1 puszka ugotowanej cieciorki (240 g po odcedzeniu)*
6 czubatych łyżek mąki gryczanej + nieco do obtoczenia
sól
chili
curry
czosnek
świeże zioła
Cebulę pokroić w kostkę, usmażyć na złoto z odrobiną oliwy i dodać startą na tarce o grubych oczkach cukinię. Wymieszać i smażyć przez 3 minuty. Lekko przestudzić, a w tym czasie zmiksować cieciorkę na gładką masę. Wszystko wymieszać, formować małe klopsiki, obtoczyć w mące i smażyć powoli z obu stron z odrobiną oliwy. Klosiki można łatwiej uformować stosując rękawiczki kuchenne.
Podawać ze smażonymi ziemniakami, sałatką i ulubionym sosem.
*wodę po cieciorce warto zachować i upiec ciasto:
Wpis sponsorowany
0 Komentarzy