Skądże! Późne lato to istny raj dla roślinożerców. Kolorowe stragany kuszą swoją obfitością, że aż chciałoby się kupić więcej niż da się udźwignąć. Marzy nam się, aby ten czas nigdy się nie kończył, abyśmy przez cały rok mogli czerpać z bogactwa sezonowych zbiorów. Podobno nie ma rzeczy niemożliwych i choć lata przedłużyć się nie da, da się jednak przechować jego smak.
Możliwości konserwacji warzyw i owoców jest całe mnóstwo i do wieków się je stosuje. Moda na domowe zaprawy, po krótkiej przerwie znów wraca i całe szczęście, ponieważ pracy wcale nie ma aż tak dużo, a widok zapełnionej spiżarni lub choćby jednej szafki kuchennej z pewnością nam ten trud wynagrodzi. Przechować da się praktycznie wszystko, więc tylko od naszej fantazji i upodobań smakowych zależy, na co się zdecydujemy.
W zależności od produktu, powinniśmy dobrać odpowiednią metodę konserwacji.
Suszenie:
To bardzo łatwa i szybka metoda. Zioła, grzyby, plasterki pomidorów i niektóre owoce wystarczy suszyć przez noc specjalnej suszarce i potem zamknąć w szczelnych pojemniczkach. To wszystko. Tak zrobione zapasy bez problemu przetrwają przez całą zimę bez utraty aromatu.
Mrożenie:
Najpopularniejszy sposób na zatrzymanie lata, nie wymaga wiele pracy, a efekt może być niesamowity.
O mrożonych truskawkach, malinach czy jagodach już nie warto wspominać, każdy pewnie je gromadzi, ale można pomyśleć na przykład o kwiatach. Wiele z nich jest jadalnych i nic nie stroi na przeszkodzie, aby uwiecznić je w kostkach lodu. Można sobie wyobrazić miny gości, kiedy wieczorową porą w środku zimy, podamy im koktajl udekorowany kostkami lodu z zatopionymi fiołkami lub kwiatkami dzikiego bzu.
Bardziej roboczym produktem, mniej umilającym oko, ale za to podniebienie, jest mus z dyni. Ten idealny półprodukt o szerokim zastosowaniu można wykorzystać zimą do deserów, wypieków i zup. Dynię wystarczy pokroić w księżyce, usunąć pestki, upiec i zmiksować. Poporcjowana i (koniecznie) opisana pulpa, spokojnie będzie sobie czekała w zamrażarce na jej zastosowanie.
Wekowanie:
Wymaga nieco pracy, ale za to bardzo przyjemnej, tym bardziej, że od czasu do czasu można skubnąć sobie świeżutką, wypestkowaną wisienkę, zanim zostanie zamknięta na długie miesiące.
Do wyboru mamy dwa rodzaje słoików – nowoczesne twist-off, z metalowymi nakrętkami oraz nieco nostalgiczne weck ze szklanymi dekielkami, gumkami i klamerkami. Oba rodzaje słoików świetnie funkcjonują i można je używać wielokrotnie, pod warunkiem, że nie są uszkodzone.
Cała procedura wekowanie jest dziecinnie łatwa, ale słoiki przed użyciem muszą być sterylnie czyste, co wcale nie jest trudne.
Najpierw słoiki i dekielki należy dokładnie umyć (na przykład w zmywarce) a następnie:
- zalać na kilka minut wrzątkiem
- lub wstawić do piekarnika na minimum 10 minut przy temperaturze 120˚C
- lub napełnione wodą (otwarte) wstawić do mikrofalówki i doprowadzić do wrzenia, dekielki zalać na kilka minut wrzątkiem.
Tak przygotowane słoiki oczywiście muszą aż do zamknięcia pozostać w miarę możliwości sterylne, to znaczy, podczas pracy nie należy dotykać ręką gwintów, ani wewnętrznej strony dekielków. Chodzi o to, aby jak najmniej bakterii dostało się do wnętrza słoika podczas pracy. Aby czysto napełnić słoiki zawartością, warto zorganizować sobie specjalny lejek z szerokim otworem odpowiedniej wielkości, wtedy nic nam się nie rozleje i brzegów nie trzeba będzie wycierać. Jeśli już nam się jednak mały wypadek wydarzy, należy użyć czystej ściereczki.
Kiedy już słoiki zostaną zapełnione i chcemy przechowywać je przez dłuższy okres czasu, konieczna jest ich pasteryzacja. To nic innego, jak podgrzewanie zamkniętych zapraw w kąpieli wodnej lub w piekarniku. Czas i dokładna temperatura zależy od produktu, owoce możemy pasteryzować krócej, wystarczy 10 minut, przy temperaturze 90 ˚C. Natomiast warzywa wymagają dłuższego czasu i wyższej temperatury. Generalna zasada jest tak, że im więcej białka zawiera produkt, tym dłużej powinniśmy pasteryzować słoiki.
Na przykład zupę z soczewicą powinniśmy gotować aż 90 minut przy temperaturze 100 ˚C.
Jak widać cały proces wekowania nie jest trudny, ale należy wykonać go starannie, ponieważ w nieodpowiednio zapasteryzowanych słoiczkach mogą rozmnożyć się niebezpieczne dla zdrowia bakterie.
Po tym małym wykładzie technicznym pora w końcu przejść do samych przetworów, w końcu to o nie tutaj chodzi.
Gdy wykonamy już naszą pracę, czeka nas zimą prawdziwa radość. Będziemy wyciągać słoiczek po słoiczku, delektować się jego zawartością i dziwić się, że to nasze własne dzieło.
A może sprezentujemy nasze skarby ukochanej osobie? Nie ma nic piękniejszego, niż domowej roboty, w dodatku jadalne podarunki.
W kolejnych wpisach zaprezentuję Wam kolejne przepisy na zimowe zapasy, zapraszam!
P.S.
Przypominam o konkursie i wspaniałych nagrodach!
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
© Mariola Streim |
Artykuł i przepis ukazał się w czasopiśmie Vege.
Dwukolorowy dżem śliwkowo gruszkowy
(idealny na prezent, do krótkoterminowego przechowywania)
dowolne ciemne śliwki, na przykład węgierki
gruszki
cukier żelujący (ilość odpowiednia do ilości owców według opisu na opakowaniu, w sprzedaży są różne rodzaje)
agar opcjonalnie
Warstwy należy przygotować równocześnie w dwóch osobnych garnkach.
Warstwa śliwkowa:
Śliwki przekroić na pół i zagotować wraz cukrem żelującym ściśle według opisu na opakowaniu. Nie trzeba usuwać pestek, ponieważ po ugotowaniu należy przetrzeć masę przez sitko. W ten sposób pozbędziemy się zarówno skórek, jak i pestek. Jeśli chcemy mieć pewność, że dżem będzie dość gęsty i warstwy się nie wymieszają, można dodać nieco agaru (mniej niż podane jest na opakowaniu, gdyż cukier już nam masę zagęści). Gotowy dżem wlać do połowy sterylnych słoiczków twist-off i przestudzić.
Warstwa gruszkowa:
Gruszki obrać, usunąć gniazdka, pokroić i zagotować wraz cukrem żelującym ściśle według opisu na opakowaniu.
Można również dodać nieco agaru, aby mieć pewność, że dżem wystarczająco stężeje.
Gotową masą dopełnić słoiczki i szybko zamknąć.
Przechowywać w lodówce, najdłużej kilka tygodni.
12 Komentarzy
W tym roku zdecydowanie będą robione słoiki :D
OdpowiedzUsuńTeraz jest najlepsza pora! wszystko takie dojrzale, ceny takie niskie... przetwory, przetwory, przetwory! :)
OdpowiedzUsuńPuree z dyni zawsze mrożę w dużej ilości, ale nie mam pomysłu na cukinie :( Nie lubię takiej w occie itp. Masz jakieś proste propozycje? :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie robiłam, ale może grillowana w oleju? Dodaje się nieco octu, ale myślę, że mogłyby być pyszne :-)
UsuńU mnie czas przetworów zaczyna się wczesnym latem, a kończy jesienią... Uwielbiam spiżarnie wypełnione po brzegi:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło:)
Pyszności. szkoda że lato takie krótkie a zima długa..ale można się takim dżemem wtedy pocieszyć ;-)
OdpowiedzUsuńU nas w tym roku wreszcie szaleństwo przetworów na większą skalę. Są frużeliny, dżemy, kompoty, są też suszone grzyby i jabłka. Zima zapowiada się smakowicie :-).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
wow jak to pięknie wygląda jutro na targu kupuje śliwki i gruszki i koniecznie robię :):)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńFajny wpis a patent na dwukolorowy dżem MEGA! :) szkoda, że tak krótko przechowywać go można chociaż...jak tam cukier żelujący jest to w sumie chyba nic się nie powinno stać...muszę spróbować ;)
OdpowiedzUsuńMniam! Wygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz zajrzałam na Twojego bloga - piękne zdjęcia!
Fajne słoiczki i ich zawartość. U nas też sezon przetwarzania w pełni. W tym roku więcej wytrawnych niż słodkich propozycji. Tak jakoś wyszło, ale ten dwukolorowy dżem bardzo interesujący :)
OdpowiedzUsuń