Nie uwierzycie, jak szybko ten czas zleciał, jak jedna, krótka, miła chwila. Jak mrugnięcie okiem. Dwa tygodnie bez telewizji, radia i internetu! Nie wierzyłam, że uda nam się wytrzymać. Tymczasem nie odczuliśmy wcale braku tych niezbędnych w życiu codziennym mediów. Czas mieliśmy totalnie wypełniony małymi wyprawami pieszymi, po stromych (bardzo stromych!) zboczach nad zalewem, do którego nie uśmiechało mi się wpaść. Nasz filip z konopii-pies nie oszczędzał nam emocji i w najbardziej krytycznych chwilach, kiedy zapierało mi ze strachu dech, miał największą ochotę na psoty, zabawy i szarpanie smyczy! Aż dziwne, że się tam nie skulnęliśmy, jak śliwki w kompot ;-)
Na szczęście nie zawsze było tak strasznie. Od czasu do czasu robiliśmy małe wycieczki samochodem, nie mogąc nadziwić się ilości przepięknych, malowniczych pagórków. Kulinarnie nie było wielkich przeżyć, niestety kuchnia Turyngii nie uwzględnia istnienia wegetarian, o weganach nawet nie wspomnę. Oczywiście znalazłam zawsze coś dla siebie, ale o kreatywnej, odkrywczej kuchni mowy nie było. Zresztą pewnie to normalne w wiejskiej okolicy, a po takowej właśnie się poruszaliśmy. Mimo niewielkiego wyboru, nie byłabym sobą, gdybym nie wyszperała jednak jakichś smakowitych kąsków. Tak więc udało nam się trafić na wiejskie gospodarstwo, hodujące kozy. Ich właściciele są niezwykle zaangażowani i dumni z tego co robią. W ich małym sklepiku można kupić ręcznie robione kozie sery oraz inne smaczne produkty z okolicy. Zaopatrzyłam się w kilka cudownych, malutkich słoiczków z konfiturami o wyszukanych smakach (www.heikes-flakon.de) i coś czuję, że teraz będzie mi szkoda ich otworzyć ;-)
Oprócz jedzenia i wędrówek było całe mnóstwo leniuchowania i czytania. O tym co czytaliśmy napiszę za kilka dni na blogu ideen-depot. Rzadko polecam książki, ale tym razem warto. No i miałam masowo malować i nie uwierzycie, ale nie miałam czasu. Owszem coś tam malowałam, ale absolutnie za mało. Wkrótce do obejrzenia na moim blogu art-for-buy, ale od razu uprzedzam, że nie będzie tego dużo.
A tymczasem o obiecanym prezencie. Ponieważ mój blog istnieje już od dwóch lat (!), niestety w zawirowaniach codziennych zupełnie o tym zapomniałam, podaruję z tej okazji słoiczek z galaretką lawendową. Wylosuję jedną z osób, które pozostawią komentarz pod tym postem. Nic więcej nie musicie robić, wystarczy, że napiszecie, że chcecie taką galaretkę :-) Gotowi do startu... piszcie!
Rozdawajka zakończona :-)
27 Komentarzy
Baardzo chcę taką galaretke :)
OdpowiedzUsuńOj, chcemy, chcemy :) Pozdrawiam Ewa
OdpowiedzUsuńWitaj, Olu. Gratuluję wytrwałości. Czy chcę taką galaretkę? Jasne, why not. :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńKP
Widzę, że miałaś dużo przygód w te wakacje :)
OdpowiedzUsuńCóż, nie ukrywam... Chcę taką galaretkę!
Lawendowa galaretka brzmi cudnie. Kocham lawendę, hoduję lawendę, brak mi tylko lawendowej galaretki
OdpowiedzUsuńA urlopy maja to do siebie, że zawsze są za krótkie :)
Ja bym chętnie spróbowała :)
OdpowiedzUsuńjustyna9512@interia.pl
Oczywiście, że chciałabym dostać taką galaretkę! Nie mam pojęcia jak ona może smakować, ale to jeszcze bardziej zachęca mnie do jej spróbowania :D
OdpowiedzUsuńOch, jak cudownie musiało być.
OdpowiedzUsuńA w słoiczkach są przepiękne kolory!
No tak, tak, oczywiście, że chcę taką galaretkę!; D
jestem chętna a co! :)
OdpowiedzUsuńPost smaczny:) Oczywiście, że chciałabym przygarnąć taką kolorową galaretkę!
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie! Chciałabym taką galaretkę!
OdpowiedzUsuńkozafit.blogspot.com
mi się marzy taka galaretka :)
OdpowiedzUsuńJa bym tam taką galareta nie pogardzila :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś :)
OdpowiedzUsuńGalaretka mmhhh, lubię to, chcę to :)
Chcę! ;))))
OdpowiedzUsuńgratuluję! ;)
OdpowiedzUsuńi tak sobie myślę, że też byłoby mi szkoda otwierać takie małe skarby :)
Galaretkę? Z lawendą, której nienawidziłam, a którą kocham od kiedy mam perfumy o zapachu lawendowego martin? Zawsze! :)
OdpowiedzUsuńCzy chcę taką galaretkę?! Oczywiście, że chcę!:))
OdpowiedzUsuńPychotka . Chcę
OdpowiedzUsuńGratki, Veggie! :) Świetnego masz bloga, tak 3mać!
OdpowiedzUsuńPS. Galaretkę ewentualnie chętnie przyjmę ;)
Piękny kolor! chcę oczywiście chcę! :) witaj po wakacjach:)
OdpowiedzUsuńNie zauważyłam, oczywiście że chcę! Piękny ma kolor!
OdpowiedzUsuńgratuluję 2 latek:)
Oczywiście, że chciałabym galaretkę;) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńpoproszę o galaretkę :)
OdpowiedzUsuńGratulacje z okazji kolejnego roku:) A galaretkę jak najbardziej chcę;) Buziaki!
OdpowiedzUsuńGratuluję kolejnych urodzin. Dzięki Twoim przepisom i zdjęciom widać jak piękny może być weganizm :)
OdpowiedzUsuńTo ja się chociaż przyłącze do życzeń....bo przeoczyłam jakoś to rozdawanie galaretki ,wszystkiego najlepszego.....niech Ci się wiedzie w kulinarnych poczynaniach i prowadzeniu bloga ...z pozdrowieniami ;).
OdpowiedzUsuń