Pozostajemy w słodkich klimatach i eksperymentujemy bezglutenowo. Od czasu, kiedy gluten został u nas w domu ograniczony, nie poruszamy się jeszcze swobodnie w świecie słodkości. Desery, owszem, ale ciasta trzeba najpierw trochę potestować. Tym bardziej, że nie możemy sobie używać, jak większość bezglutenowców, mielonych migdałów, czy orzechów, ze względu na alergię. Jedynie niewielką ich ilość mogę przemycać. No i jajek też nie używamy, bo ma być przecież wegańsko. Tak sobie wczoraj siedziałam i myślałam, że fajnie byłoby upiec muffinki z wykorzystaniem moich różnych mąk, nazbieranych do pieczenia chleba. Była to akcja absolutnie spontaniczna, bez przepisu po prostu na wariata. Muffinki najpierw super urosły... a potem całkowicie opadły. No i nie chciały odkleić się papierki. Ale za to w smaku! Istne niebo. Tak więc, natychmiast wystartowałam powtórkę, ucząc się na własnych błędach. Wiedziałam, że musi być placek i że ma być niski, żeby nie miał dokąd opaść ;-) I tak powstało moje pyszne ciasto, bezglutenowe, wegańskie i niesamowicie pyszne. Jest wilgotne i dość słodkie, jeżeli nie lubicie, możecie użyć nieco mniej cukru. Te opadnięte muffinki zniknęły, zanim nowy placek się dopiekł, nie wiem, czy o tym pisać, ale częściowo razem z papierkami!
![]() |
© Mariola Streim |
![]() |
© Mariola Streim |