Kruchy placek wegański i o tym, dlaczego chcę być weganką?

4/14/2013

Wczorajsze wydarzenia i mój wpis wybiły mnie nieco z rytmu i z mojego beztroskiego, radosnego blogowania, ale cóż, spodziewałam się, że nie ma rzeczy bez drugiej strony medalu. Strona ta, niestety, okazała się o wiele bardziej ciemna, niż przypuszczałam. Częściowo chyba musimy z tym żyć, ale nie byłabym sobą, gdybym nie kombinowała, czy jednak nie da się jakoś temu zaradzić. Jakieś tam zajawki pomysłów mam, zobaczymy, czy uda mi się wymyślić jakąś sensowną koncepcją. Póki co, stosuję metody, o których pisałam wczoraj, mam nadzieję, że mój nowy stempelek Wam się spodobał.

Tymczasem przechodzimy do tematu właściwego (o ludzie, już piszę jak Wasza pani-nauczycielka ;-)

Co z moim weganizmem? Co to znaczy być weganką? Kiedyś przeczytałam zadanie, które utkwiło mi dość mocno w pamięci: „weganinem albo się jest, albo nie, nie da się być częściowym weganinem”.
No i masz babo placek (stąd przepis na dzisiejszy placek). Przecież ja przez dobrych kilka lat byłam częściową wegetarianką, potem byłam wegetarianką (mam nadzieję, że całkowitą), a teraz jestem częściowo weganką. I to jest fakt. Żadna moda, widzimisię, tylko najnormalniejsza w świecie potrzeba wewnętrzna. Tak więc, czy komuś się podoba, czy nie – jestem częściową weganką, a co za tym idzie spożywam bardzo mało produktów pochodzenia zwierzęcego. Mięsa i ryb nie muszę wspominać, ale od dłuższego czasu nie jadam również masła i jajek w bezpośredniej postaci. Czyli żadnej jajecznicy, jajka gotowane wyjątkowo w Wielkanoc (jednym zębem), mleko i śmietanę staram się zastępować roślinnymi. Serów moja lodówka już dawno nie miała przyjemności gościć. Masło i jajka dodaję tyko do pieczenia, do czasu, aż nieco lepiej opanuję wegańskie ciasta i zaczną mi wychodzić w miarę zjadliwe ;-)
Dlaczego jestem tylko częściową weganką, a nie całkowitą? Ponieważ dla mnie oznacza to pewien proces. Nie chodzi o jakąś dietę, którą należy wytrzymać i liczyć każdy dzień, ile dało się już radę, lecz stopniowe zastępowanie produktów pochodzenia zwierzęcego, produktami roślinnymi. Nie sztuka kupić margarynę zamiast masła i gotowe. Wiele margaryn wcale nie jest wege, mimo reklamy na opakowaniu, ponadto zawiera dziwne tłuszcze utwardzane, których nie mam zamiaru dobrowolnie spożywać. Możliwe, że nigdy nie uda mi się zostać całkowitą weganką, bo weganizm nie ogranicza się do jedzenia. To sposób traktowania zwierząt w ogóle. Co ze zwierzętami domowymi? Nasze kociaki i psiaki i tak bierzemy zawsze ze schroniska, więc niby ok, ale na przykład nosimy czasami buty ze skóry, co naprawdę nie jest fajne. Można pójść dalej tym tropem i stwierdzić, że nie tylko zwierzęta musimy chronić i szanować, ale całą otaczającą nas przyrodę i tu już moje zaangażowanie wegańskie trafia na ścianę z granitu, na którą niestety w czasach totalnego uprzemysłowienia nie mam dużego wpływu.
Nie zamierzam jednak zamartwiać się, że nie dam rady uratować świata, lecz wprowadzę weganizm w moje życie w miarę moich możliwości, tak, aby czerpać z tego przyjemność. Część przepisów na moim blogu pozostanie wegetariańskich, a w miarę możliwości będę wprowadzać nowe, wegańskie propozycje, mając nadzieję, że będzie z czasem ich przybywać. Pewnego dnia, będę może mogła powiedzieć, że jestem weganką.

Najgorzej jest zrobić coś na siłę, natychmiast. Szansa na porażkę i frustrację jest wtedy ogromna, a perspektywa sukcesu niewielka. O wiele ważniejsze jest to, aby przesunąć nieco swój styl życia i odżywiania w stronę weganizmu, a jak jest się mięsożercą, w stronę wegetarianizmu. „Moja druga połówka” nie zamierza zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego, ale stał się nieco bardziej wegetariański, czyli zajada ze smakiem moje eksperymentalne dania (uff, na szczęście), a mięso staramy się kupować w mniejszych ilościach, za to dobrej jakości.

Mierzmy więc siły na zamiary i nie dajmy się zestresować :-)
Zapraszam Was na  mój pierwszy placek wegański. Czy są odważni? Kto chce kawałek? Nie widzę rąk w górze, no co z Wami jest? Jest napraaawdę pyszny ;-)

P.S. Przypominam o konkursie budyniowym, który rozpoczyna się u mnie jutro, zapraszam!

© Mariola Streim

© Mariola Streim


Placek z musem z jabłek i mango
(wielkość blachy, ok. 30 x 35 cm)


Warstwa krucha:
130 g gładkiego masła orzechowego
3 łyżki syropu z agawy lub klonowego (trochę więcej, do polania gotowego ciasta)
3 łyżki oleju (u mnie rzepakowy)
250 g mąki (u mnie orkiszowa)
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Warstwa owocowa:
3 łyżki kaszy manny
500 g musu z jabłek i mango (może być z innych owoców)
2 jabłka (można pominąć)
50 g płatków migdałowych

Wszystkie składniki potrzebne do warstwy kruchej wymieszać dokładnie, aż powstanie gładkie ciasto (w razie potrzeby można dodać nieco więcej mąki, ale nie za dużo, ciasto ma być mięciutkie).
Rozdrobnić je palcami na blachę wysmarowaną olejem. Uklepać, aby całe dno blaszki było dokładnie przykryte i podziobać widelcem.
Mus wymieszać z obranymi, utartymi na grubej tarce jabłkami, z kaszą manną i wyłożyć na ciasto. Posypać wierzch ciasta płatkami migdałowym i piec około 30 minut we wcześniej nagrzanym piekarniku przy 180 
˚C.

Przepis powstał na bazie przepisu na kruchy placek.





You Might Also Like

18 Komentarzy

  1. Ja już kiedyś byłam weganką. Łasuch w kuchni przemianował się nawet na ten czas na Łasucha w wegańskiej kuchni i zmienił barwę na zieloną. Wytrzymałam trzy miesiące i było cudownie, ale niestety...miłość do jajek zwyciężyła... Trzymam kciuki za Ciebie i częstuję się kawałkiem ciasta, które wygląda bardzo smakowicie :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, pewnie wtedy jeszcze nie buszowałam po blogach kulinarnych, zobaczymy, czy skończy się to u mnie podobnie ;-)

      Usuń
    2. To było jakieś dwa czy trzy lata temu, więc to historia. Trzymam kciuki, żeby Tobie się udało :-D

      Usuń
  2. Ja chętnie się zgłaszam choć weganką nie jestem:)
    Lubię też ograniczyć nabiał i to nie ze względów "wierzeniowych" a zdrowotnych..
    Co do mięsa też w sumie nie jemy go na kilogramy, wolę to od teściów z własnej hodowli bo w sklepie mięsnym zbiera mi się ostatnio na mdłości i wysyłam męża bo ma chody u sprzedawczyni i zawsze mu podsuwa lepsze kąski:) nie lubię obróbki mięsa w kuchni..czyżby to zaczątki uśpionego wegetarianizmu?;) moje dziecię za to schaba i szyneczkę od babci chętnie zajada :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Twoim blogu masz też sporo pysznych wegetariańkich przepisów, czyli masz predyspozycje ;-)

      Usuń
  3. Ja chętnie wypróbuję :)
    A przepisy wegańskie bardzo lubię i sama często przyrządzam ... ale raczej weganką nie zostanę bo za bardzo lubię sery ;)
    Swoją drogą nie trzeba się przecież nigdzie szufladkować?! Można po prostu nie jeść jakiś rzeczy/bądź je jeść i nikomu się z tego nie tłumaczyć ;)

    Ale będę trzymać kciuki za Twój weganizm :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, nie trzeba się tłumaczyć, ale można się pochwalić ;-)
      Dla mnie definicja jest pomocna w rozmowach, kiedyś nie jadłam niektórych produktów mięsnych i wiecznie musiałam tłumaczyć, co jem, a czego nie. W końcu miałam tego dość i stwierdziłam, że skoro prawie nie jem mięsa, to zrezygnuję z reszty i będę wegetarianką. Znacznie łatwiej było to ludziom zrozumieć. Podobnie jest z weganizmem, chciałabym aby weganie też wiedzieli, że znajdą u mnie smaczne kąski :-)

      Usuń
    2. No tak to tłumaczenie czasami może dobić ;) Ja z przejściem na wegetarianizm miałam podobnie .... stwierdziłam, że jem go bardzo mało (3-4 razy na miesiąc) to czemu nie zrezygnować ??!! na początek był miesiąc na próbę a, ze mi się spodobało i widzialnym coraz fajniejsze efekty to nie jem w ogóle ;)

      A swoją drogą fascynuje mnie ogromnie to ile smakołyków można zrobić właśnie wegetariańskich i to z zaskakujących składników jak np. czerwona fasola w cieście czekoladowym ;)

      Usuń
    3. No właśnie, też oszalałam teraz totalnie na punkcie takich kombinacji i będę eksperymentować :-)

      Usuń
  4. Ja do wege się nie przymierzam,aczkolwiek na placuszek byłabym chętna ;).Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdolna jestes! Powodzenia.
    A co do konkursu, to moze bedzie to dla mnie motywacja do zajecia sie wreszcie moim blogiem, ktory lezy niestety odlogiem juz od kilku tygodni. Poprosze o wiecej szczegółów, bo pod linkiem jest tylko zapowiedz. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szacun, laska. Jako urodzony trupojad podziwiam wszystkich wege i wega. Ale przejdźmy do placka - świetny, po prostu rewelka! Zrobię swoim alergikom, tylko migdały/orzechy zamienię na pestki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super pomysł, muszę też zrobić taką wersję, bo mój alergik trochę narzekał i nie wiedziałam, co z tym zrobić, dzięki :-)

      Usuń
  7. Ja poproszę kawałek, bo wygląda superaśnie :)
    Ja wegetarianką nie będę, bo za bardzo lubię mięsko... Ale zgadzam się, że takie zmiany należy wprowadzać stopniowo - wtedy są dużo większe szanse powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. wygląda pysznie! Do schrupania natychmiast; )

    OdpowiedzUsuń
  9. Veggie, a masz może jakieś strony albo książki do polecenia które by pomogły mądrze przejść na dietę wegetariańską?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre pytanie, właściwie nie opierałam się nigdy na żadnych książkach tego typu. Mój sposób: z niczym się nie śpieszyć, zamieniać pewne produkty mięsne, najlepiej, te, które najmniej lubimy, na inne smakołyki bezmięsne. Może powinnam trochę więcej napisać tu na blogu, jak to ze mną było, postaram się w oddzielnej zakładce coś przygotować, pozdrawiam :-)

      Usuń