desery i słodycze

Smażone kwiaty dzikiego bzu i sos truskawkowy

6/05/2012

Rozejrzałam się po pobliskich łąkach podczas niedzielnego, deszczowego spaceru i znienacka przypomniało mi się, że kiedyś, dawno temu, dostałam książkę o gotowaniu „5-kräuter-kochbuch” (5-ziół książka kucharska), a w niej znajduje się bardzo ciekawy przepis na smażone kwiaty dzikiego bzu (Sambucus, UWAGA ZDREWNIAŁE CZĘŚCI I LIŚCIE SĄ TRUJĄCE!).
Pomysł idealny właśnie na teraz, kiedy kwiaty dzikiego bzu są tak pięknie rozwinięte. Można spotkać je niemalże na każdym kroku, a dzisiejsze danie jest bardzo łatwe. Aby ułatwić zadanie, zmieniłam znacznie przepis, zastosowałam zwykłe ciasto naleśnikowe.

Do tego – pomyślałam – najlepiej dodać sos z truskawek. Jeżeli jest sezon na kwiaty dzikiego bzu i jednocześnie na truskawki, to powinno to razem pasować. Nie myliłam się, połączenie nie ma sobie równych.

Zbierajcie kwiaty dzikiego bzu, póki są!

© Mariola Streim




Przepis na smażone kwiaty dzikiego bzu

kilka kwiatów dzikiego bzu
niezbyt gęste ciasto naleśnikowe (1/2 l mleka, 1 jajko, mąka – tyle, aby była odpowiednia konsystencja)
cukier waniliowy lub prawdziwa wanilia
olej do smażenia
cukier puder
 

Kwiatów nie myć, tylko delikatnie otrzepać. Rozrobić ciasto naleśnikowe z dodatkiem cukru waniliowego, zanurzyć kwiaty w cieście i smażyć chwilę na rozgrzanym oleju kwiatostanem w dół. Można użyć frytkownicy lub zwykłego garnka. Oleju powinno być tyle, aby kwiaty pływały podczas smażenia. Gotowe kwiaty posypać cukrem pudrem.


© Mariola Streim



Przepis na sos truskawkowy

1/2 kg truskawek
1/2 filiżanki cukru pudru

Opłukane truskawki bez szypułek i cukier zmiksować w mikserze, przelać do garnka i gotować powoli na małym ogniu, aż sos lekko zgęstnieje (ja gotowałam ok pół godziny).


Mam nadzieję, że zaciekawiłam Was moją dzisiejszą propozycją, że w najbliższym czasie spróbujecie.
Śpieszcie się, sezon niedługo minie.

You Might Also Like

8 Komentarzy

  1. Też nigdy nie jadłam, ciekawe jak smakują.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też dziś zrobiłam kwiaty czarnego bzu w cieście, tylko bez takie sosu. Posypane cukrem pudrem też są pyszne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mam ochotę na kwiaty czarnego bzu bo kwitnie obecnie na potęgę. Wg Twojego przepisu albo w postaci syropu (podobno świetny na przeziębienia). Ale mieszkam w centrum miasta (wielkiego!) a wycieczek poza na razie nie planuję. Trochę się boję, że jednak zanieczyszczone będą, więc nie zrywam tylko ciągle się zastanawiam. A co do truskawek, to ceny niestety wykluczają zakup w ilości pozwalającej na przetwórstwo. No i te kupne są po prostu niedojrzałe :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale rozumiem Twoje obawy co do zanieczyszczeń, ale może jednak trafi i się okazja wypadu chociażby na obrzeża miasta. Truskawek też nie kupuję dużo, tak jak piszesz są drogie, ale sosu zrobiłam tylko trochę, jako dodatek do deseru.

      Usuń
  4. Czytam sobie bardzo intrygujący przepis, wdychając zapach kwiatów dzikiego bzu, którego mam na wyciągnięcie ręki tyle, że mógłbym małą wioskę wykarmić ;) W domu za to wiadro pełne truskawek. Aż żal byłoby nie spróbować tego dzisiaj. Pozdrawiam i do zobaczenia za tydzień w Gorzowie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak obiecałem, tak zrobiłem. To jeden z najlepszych deserów jaki jadłem. A na pewno najlepszy, jaki zrobiłem. Tylko mój syn powiedział, że "żadnego drzewa on jeść nie będzie" :) Dzięki za przepis :)

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo, cieszę się niezmiernie! Może, jak Ty tyle tych kwiatów u siebie masz, dla całej wioski, to przyniesiesz trochę na warsztaty. Zmodyfikujemy nieco plan działania. Jeżeli byłoby to możliwe, proszę o kontakt mailowy. Pozdrowienia dla Ciebie i dla syna :-)

      Usuń